Wyszarpali moralność za włosy.
Oskarżyli o gwałt na wolności.
Kamieniami zadali jej ciosy.
Skatowali do nieprzytomności.
Porzucili w krwi całkiem zbrukaną
Jakby niczym dosłownie dlań była.
Już przestała moralność być damą.
Tolerancja ją ponoć zdradziła
I z wolnością się dzisiaj spąchnęła,
Głosząc hasła o cienkiej granicy.
Zapomniała skąd na świat się wzięła.
Chodzi teraz w za krótkiej spódnicy.
I każdemu się daje obmacać,
Z przyzwoleniem na wszystko się godząc,
By się tylko po prostu opłacać,
Dla drugiego niewiele już robiąc.
Zatem ludzie jak sfora pożądań
Robią wszystko, co zechcą kaprysy.
Nie słuchają ni próśb, ani żądań,
By nie uszczknął nikt nic z czyjejś misy,
Więc egoizm sam siebie powołał
Na wyznacznik, co dobrem być winno -
Nie, co musi, a co człek by wolał.
Tylko jemu dziś może być pilno.
Każdy zatem jest w siebie wpatrzony.
Umierają powolnie relacje.
Na samotność jest człek narażony.
Znowu mija w podróży swej stację,
Jadąc prosto, na oślep, bez celu
Z wirtualną przestrzenią przed nosem,
Gdzie przyjaciół mu obcych jest wielu,
Nie idących za serc swoich głosem.
A mógł przecież się teraz zatrzymać
I na stacji wyjść z tego pociągu,
W którym reguł należy się trzymać,
By nie przerwać współczesnego prądu.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz