Głóg już się pozbył śnieżnych pomponów.
Zalążki widać owoców w liściach.
W gałęziach róży zdatnych do skłonu
Też już pustkami zaczyna świtać.
Akacja kwiatem już się zsypała
I leży, pachnąc, puchem na ziemi.
Lipa w przestrzeni woń swą rozsiała.
Trawa straciła świeżość zieleni,
Pogorzeliskiem słońca się zdając,
I jak ściernisko pod stopą trzeszczy.
Słomianą szczotą się rozciągając,
Skrywa wieczorem siedliska świerszczy
I cała śpiewa trącaniem struny,
Ciszę łaskocze, cykając hucznie...
Słychać w niej szorstkie wiatru poszumy,
Który do piersi przytula lutnię
Strumienia wody, co niczym wstążka
Łany przecina, kamienie głaszcząc,
I rwie w nieznane jak droga wąska,
Pluskiem pod górkę i z górki skacząc.
Drzewa się chylą bujną czupryną
I jak grzechotki szeleszczą cicho...
Niebawem dni te ciepła przeminą
I znowu będzie wilgotno, zimno.
Wszystko przemija wręcz w takim tempie,
Że trudno moment dnia zapamiętać.
Nim słońcem niebo na wschodzi pęknie,
Zachodem będzie jasność zamknięta.
Ileż mi jeszcze lat pozostało,
By móc się przyjrzeć zjawisku z bliska,
Które się życiem we mnie zadziało
Kruche, ulotne jakoby iskra?
Wstaję o świcie niemal przed brzaskiem
Ciągle zachłanna, nienakarmiona,
Mająca nadal powietrza łaskę,
A mimo wszystko wciąż go spragniona.
Powoli więdnę jak głóg i róża...
Niczym akacja włos siwy gubię.
Jakoby trawa płowieje skóra,
Co której szorstkość pod palcem czuję.
Kar jak kolczaste pędy we skłonie
Pod bezsilnością już się ugina.
Bruzdami marszczą się moje skronie
Jak liść, po który już sięga zima.
Lipą jedynie pachną me słowa,
Kiedy próbuję czas w nich zatrzymać.
Wartkim strumieniem płynie rozmowa
Myśli, co w których żagiel rozpina
Pragnienie bycia w rejsie bezkresnym
Do jutra ciągle nieuchwytnego
Z marzeniem stania się długowiecznym
Człowiekiem z ciała, lecz nieważkiego.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz