wtorek, 2 kwietnia 2019

PORANNA KAWA


Stoję znów w oknie z filiżanką kawy.
Patrzę na rzęsy przebudzonej trawy,
Perły stokrotek wszem rozsypanych,
Na kwiaty brzozy w gałęziach zaspanych

I na chodniki, co jak nieme rzeki
Rwą tę łagodność zielonej przestrzeni,
Na mniszek polny, który niczym piegi
Pąkiem się wiąże, delikatnie mieni

Niczym opiłek złota strąconego
Z błękitów nieba zimą zaklętego,
Na którym słońce zda się przebiśniegiem
Nad widnokręgu bladym, sennym brzegiem.

Stoję znów w oknie z filiżanką kawy.
Zamykam oczy… i słuchem się wtapiam
W szept niespłoszony niemo drżącej trawy,
W której na szelest wiatru nagle trafiam

I wraz z nim wzbijam się w konary drzewa,
W których szum cicho o przeszłości śpiewa,
Rozpamiętując poetyckim wersem
Wszystko, co było kiedyś w życiu pierwsze…

Naglę balladę krok ludzi przerywa,
Warkot silnika zabija doznanie.
Hałas dźwiękami się wokół rozpływa,
Więc warto wstawać nim ktokolwiek wstanie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz