czwartek, 18 kwietnia 2019

CZEKAM...


Czekam z coraz większą wytrwałością,
Ze znacznie silniejszą cierpliwością,
Z zaufaniem, które obce było,
Z akceptacją, że się nie spełniło

To, czego tak ciągle wypatruję,
Za czym cieniem tęsknoty się snuję
Bezszelestnie i niemo jak rzeka,
Która w gąszczu traw już nie ucieka,

Lecz rysą szklanej wstęgi jak blizną
Znaczy grunt jej dany ojcowizną…
Tak ja, zastygła w milczeniu czekam,
Nigdy przed nikim już nie uciekam.

Na ławce swej niemej cierpliwości
W powiciu porannej srebrzystości
Ja postać do płótna przyklejona
Siedzę cicha… przed siebie wpatrzona…

I pewnie nie byłoby to dziwne,
Potwornie głupie lub też naiwne,
Gdybym się wszystkim przypodobała,
A nie w czekaniu sama została.

Jednak nietrudnym to wyzwaniem –
Samotność z cichym wypatrywaniem
Tego, co jeszcze się nie spełniło,
Chociaż w zamysłach mych szczerych było,

Dlatego czekam w swej zawziętości
Na wschód tęsknotą snutej przyszłości,
Na kształt wyraźny mej codzienności
Podobny szkicom snutym w przeszłości.

Czekam więc, czekam i wypatruję.
Niczego ponad już nie planuję.
Niczego więcej nad to nie pragnę,
Choć to być może śmiesznie zabawne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz