poniedziałek, 8 kwietnia 2019

DOPÓKI NAS ŚMIERĆ...


Mówiłeś, że dla ciebie jestem światem całym,
Że nikt i nic poza mną wcale nie istnieje,
Że wszystkie gwiazdy z nieba by się posypały,
Gdyby były świadome, jak za mną szalejesz.

Powtarzasz, że czas rzeźbi me ciało piękniejszym,
Że rozkwitam z godziny na każdą godzinę,
Że wśród diamentów jestem diamentem najszczerszym,
Że odejdziesz na zawsze, kiedy ja przeminę.

Mówisz, jak bardzo kochasz i jak niepoprawnie,
Jak szalenie się we mnie na śmierć zadłużyłeś…
Bywało między nami gorzko i zabawnie,
Ale pomimo wszystko wiernie przy mnie byłeś.

Pamiętam każdy szczegół doczesnej wędrówki,
Naszego wdrapywania się na szczyty życia.
Nasz czas tu, na tej ziemi był skąpo za krótki…
Przed nami jeszcze wiele celów do zdobycia.

I chciałabym przy tobie rozłożyć ramiona,
U boku twego stanąć nad przepaścią jutra
Jak kiedyś na twych rękach przez próg przeniesiona…
Chciałabym być szczęśliwa, rzadko kiedy smutna.

Nie mogę jednak czasu w pośpiechu zatrzymać,
Zabić zegar wyrwaniem mu z traczy wskazówek.
Mogę krzyczeć, wyzywać i mogę przeklinać,
Lecz nie zwiążę cykania strzępami sznurówek.

Odpływamy najmilszy… każdy w swoją stronę
Niczym liście porwane przez nurt wściekłej rzeki.
Nasze dłonie zrośnięte, jesienią zmarszczone
Czują już w palcach zmierzchu cieniste przecieki,

Więc jeśli musisz zasnąć, to w moich ramionach.
Chciałabym skroń do twojego czoła przytulić,
Niech mnie koi każda myśl przez ciebie budzona.
Muszę jakoś tęsknotę za tobą ostudzić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz