piątek, 12 kwietnia 2019

PO ORZECHY


Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Dom pani Stąpor Krystyny
Grodziły ścianą leszczyny,
Których brzemienne gałęzie
Rzucały orzechem wszędzie
Na pokusę i zachętę,
Na zabawę i zanętę
Dla wszystkich dzieci z Wąsosza,
Co zamiast zgrabnego kosza
Miały pełniutkie kieszenie
Owoców zbieranych z ziemi.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Skradaliśmy się jak koty
Pod tych leszczyn żywe płoty,
Czołgając się w trawie, w piachu
Z nutką przyjemnego strachu,
Obserwując dom drewniany,
Zewsząd kwiatem obsypany
I w chichocie swej uciechy
Kradliśmy Krysi orzechy
Niczym z Raju pierwsza Ewa,
Która grzechem Boga gniewa.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Dziś już jestem przekonana,
Że wówczas byłam złapana –
Pani Stąpor nas widziała,
Choć uwagi nie zwracała,
Aby nie psuć nam zabawy
Dla tej ważnej przecież sprawy,
Dla wysiłku, planowania,
Włożonego w to starania,
By orzechów ukraść krocie,
By się pławić w nich jak w złocie.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Pochylona nad maszyną
Za firanką i leszczyną
Pochłonięta była szyciem,
Patrząc wszak na to ukrycie,
W którym głową w trawie świeci
Stadko rozbawionych dzieci.
Widząc nas, się pewnie śmiała,
Nieświadomą udawała,
A gdy z domu wychodziła,
Większy dreszczyk w nas budziła.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Był herszt bandy i poddani
Piachem trawą wymazani,
Plan wyprawy przewidziany,
Szczegółowo szykowany,
Hasła, szyfry i umowy –
Efekt myślą wrzącej głowy,
Stopnie jakby w wojskowości
I przygoda w tym radości,
A po łupach świętowanie
I orzechów spożywanie.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.

Po powrocie zaś do domu,
Nie przyznając się nikomu,
Bawiliśmy się grzeczniutko
Z wielkiej tajemnicy nutką
O wyprawie na orzechy,
Dającej wiele uciechy.
A przed snem o pani Krysi
I gałęzi, z której wisi
Orzech smaczny i dojrzały,
Wszystkie dzieci rozprawiały.

Nie było większej uciechy
Jak wyprawa na orzechy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz