czwartek, 14 maja 2020

PUREE ZIEMNIACZANE


Zanim się Francuzi w przepis uzbroili,
W Wąsoszu już dawno puree przyrządzili.
Gar pełen ziemniaków na fajerze w kuchni
Wrze, bucha od pary, aż pokrywka dudni.
Gdy kartofle miękkie mąki pszennej sypią,
Pod przykryciem parzą i źrenicą łypią,
Stróżując uważnie nad tą recepturą,
Nad którą się wznosi para siwą chmurą.
Później na podłodze gar sobie stawiają
I w parach ziemniaki tłuczkiem ubijają,
By puszyście złączyć te wszystkie produkty –
Do tego chłop prężny potrzebny, nie szczupły
I do tego baba z tężyzną mężczyzny.
Rytuał kuchenny bywa bowiem dziwny.
Jeden trzyma garnek przez ścierkę za uszy,
Bo ten leci w górę, gdy tłuczkiem ktoś ruszy.
Ten, który wyrabia puree ugniataniem
Mierzy się z nie lada siłowym wyzwaniem.
Tłuczek w dół, więc baba na garze odpocznie;
W górę zaś, gar za nim wyrywa się skocznie.
Trzeba do podłogi gar mocno przycisnąć,
Aby mimowolnie pod sufit nie prysnąć.
To puree z ziemniaków na stół podawane,
Skwarkiem ozdobione i smalcem skąpane
Lub w mleku leniwie sobie pływające
Bardziej niż francuskie jest wszak smakujące,
Aż do tego stopnia, że w trakcie wesela,
Gdy młodzi nie skąpią pieniędzy z portfela,
Gdzie wędlina, torty, przeróżne przysmaki,
Krzyczy jeden z drugim: „My chcemy prażaki!”




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz