wtorek, 5 maja 2020

OLIMPIADA


We Wąsoszu olimpiada się zaczyna.
W każdej chałupie niebanalna jest drużyna.
Na: START! skończyć trzeba wszelkie wszak swawole.
W linii STARTU się zaczyna bój o pole.

Rozrzucone siano drzemie pod chmurami,
Które straszą wieś zlęknioną opadami.
Wiatr się zerwał!, psoty sieje pod niebiosem,
W sianie gubiąc rozhasane stopy bose.
Ciemność dziwna wyłączyła słońca jasność.
Nagle w chałupie się zrobiło tłoczno, ciasno.
Rozbiegani domownicy w tym zamęcie
Łapią spodnie, bluzy, chusty w dzikim pędzie,
A na hasło, które wznosi krzyk: „Na pole!”
Wszyscy chmarą się rzucili ku stodole.
Połapali grabie, widły, wózki z kołem.
Biegną miedzą, dzielnie walcząc z burz żywiołem
I starając się wyprzedzić zew natury,
Zostawiają gdzieś za sobą mroczne chmury.

We Wąsoszu olimpiada się zaczyna.
W każdej chałupie niebanalna jest drużyna.
Na: START! skończyć trzeba wszelkie wszak swawole.
W linii STARTU się zaczyna bój o pole.

W pierwszym rzędzie, jak w sztafecie, gospodyni.
Za nią: pędzi mąż z widłami, tytoń dymi,
Syn najstarszy skrzypi wozem z jednym kołem,
Otoczony swym rodzeństwem jak zespołem,
Z których każdy w widły, grabie uzbrojony
W ruchach sprawnych i galopie wyćwiczony,
Więc ukradkiem przyglądając się im z boku,
Nie dowierzasz wszak bystremu swemu oku,
Bowiem budzi się w twej głowie przekonanie,
Że się patrzysz na bunt chłopów i powstanie,
A to tylko bieg przez płotki wbrew naturze,
By sprzeciwić się deszczowej w niebie chmurze,
Aby zgrabić w kopy, wałki senne siano
Bez znaczenia czy też słońce będzie rano.

We Wąsoszu olimpiada się zaczyna.
W każdej chałupie niebanalna jest drużyna.
Na: START! skończyć trzeba wszelkie wszak swawole.
W linii STARTU się zaczyna bój o pole.

Rwie się dziatwa do roboty w każdym domu,
By wyprzedzić opad deszczu z nieboskłonu,
By ratować trawy ścięte przed zalaniem.
Wiatr ich szarpie za czupryny i ubranie,
Jakby w złości chciał spowolnić ich zapędy.
Odgłos kroków zda się dudnić niemal wszędy:
Od Zarowia, przez Przymiarki i Nowiny
Na Wsi Starej galop w pędzie usłyszymy.
W Ostrych Górkach, w Mysich Górkach też szaleństwo,
Jakby na wieś się zrzuciło wnet przekleństwo,
Bo w amoku czy to chłop, czy białogłowa
Płyną w biegu jak nad myszą łowna sowa
I świst tylko słychać echem ton pośpiechu,
Jakby była walka z chmurą warta grzechu.

We Wąsoszu olimpiada się zaczyna.
W każdej chałupie niebanalna jest drużyna.
Na: START! skończyć trzeba wszelkie wszak swawole.
W linii STARTU się zaczyna bój o pole.

Grabią wszyscy siano w kopy oraz wałki.
Pełne ludzi niczym mrowia polne działki.
Stoper zda się w złośliwości czas odmierzać.
Niejednego sport się zdaje mocno przegrzać.
Niejednemu rumień płonie na policzkach,
Ale każdy jakby w skoku wzwyż o tyczkach
Zwinnym susem walczy z sianem i żywiołem.
Oj, z daleka to widoki są wesołe.
Grabią w biegu, zwożą w pędzie, pracą kipią.
Upoceni, zmordowani ledwo dyszą.
Sił nie mają by powrócić do chałupy.
Gdzieś na miedzy pogubili w biegu buty,
A tu niebo z nich zadrwiło i zakpiło –
Ani jednej kropli deszczu nie spuściło.

Gdy w Wąsoszu olimpiada się zaczyna,
Gdy do boju w każdej chałupie drży drużyna,
Mądrym słowem się odzywa wnet Sochowa:
„Jak jest deszcz, tak będzie zatem i pogoda”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz