czwartek, 14 maja 2020

PIEROGI


Na stole pod oknem stolnica drewniana
Gotowa znieść wszystko w cierpliwości czeka.
Po bokach niewielką listwą opasana,
Więc nic z niej nie spada, nic z niej nie wycieka.

Babcia zasłoniła chustką włosy w koku.
Mąkę pszenną sitem przesiała nad dechą.
Cztery świeże jaja położyła z boku,
Wodę ostudzoną, rzadko ciepłe mleko.

Pszenica w swym puchu spulchniona powietrzem
Zda się rozdrobniona, wiatrem nadmuchana.
W swej delikatności jakby biła sercem
I jakby dmuchawcem była obsypana.

Trzask skorupki jaja zderzony ze stołem
Wydobył z środka żółtko w białka ramie.
Jajo w puch pszeniczny wpadło, tworząc kołem
Gniazdo, w którym jaja legły z pluskiem na nie.

Dłonią babcia jaja z mąką wymieszała,
Dolewając wody doń przegotowanej.
Rękoma to ciasto długo wyrabiała,
Aż się aksamitne i dorodne stanie,

Poczym w ciepłej misce pod lnianą ściereczką
Na minut piętnaście ciasto zostawiała.
W tym czasie owoce z cukru pół szklaneczką
W osobnym naczyniu słodko doprawiła,

A po chwili wałkiem kawałeczki ciasta
Rozprasowywała na wielkie serwety.
Szklanką wycinała jednakowe gniazda,
Układając na nich smakowe sekrety

Zamykane w cieście sklejonym falbanką,
Układane obok na lnianym ręczniku.
Pierogi z owocem polane śmietanką
Parą oddychały, drzemiąc na półmisku.

Niekiedy z grzybami podawane były.
Farsz zebrany w lesie, z cebulą smażony
Na skwarkach stopionej, pachnącej słoniny,
Zieloną pietruszką obficie sprószony

Zdawał się dojrzewać w kokonie z pszenicy,
Drażniąc apetyty wręcz nieposkromione.
Dzieci podchodziły, podkradając z misy
To, co do pierogów było przeznaczone.

Dom pachniał fajerą, słoniną, cebulą
Lub niekiedy gęstą śmietaną słodzoną.
Na półmiskach białe półkola się tulą
Koronką zdobione w palcach ulepioną.

Czy to pieróg z grzybem, twarogiem, ziemniakiem,
Czy z truskawką w środku, albo z jagodami –
Wszyscy pochłaniamy pierożki ze smakiem
I zawsze przesadnie wręcz się objadamy.

Pachnie mi pszenicą przy otwartym oknie,
Ogniem, co fajery rozpala purpurą.
Błądzę za mą babcią wciąż zachłannym okiem,
Gdy wyrabia ciasto pulchniejącą kulą

I często, gdy sama pierożki wyrabiam,
Czuję się jakoby zawsze przy mnie była,
A gdy je na ścierce z lnu obok układam,
Wspominam, że ona mnie ich nauczyła.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz