O,
jakiż skarb to Boże Ty mój Drogi –
Mała
ptaszyna, która dla mnie śpiewa,
Z
dziwną ufnością skacząc mi pod nogi,
I
choć z lekkością w górę się podrywa
Z
tej odległości widzę upierzenie,
Co
nicią lotek zaczesane błyszczy,
Bańki
mydlanej mając namaszczenie…
Nie
przypuszczałam, że sen mi się ziści,
Że
będę tańczyć w parze z Twym stworzeniem,
Które
zazwyczaj omija człowieka –
Tu
krokiem tanga jak jednym istnieniem
Wiruję
w parku, a ptak nie ucieka,
Lecz
wiernie kreśli ze mną piruety,
Łebkiem
na boki mi się przyglądając.
Ludzie
nie widzą tych cudów, niestety,
Twego
talentu w tym nie doceniając.
O,
jakiż dar to Boże Ty mój Dobry –
Gołąb
nad głową gałęzie przenosi.
Jakiż
Ty jesteś dla mnie hojny, szczodry.
Natura
sama o wdzięczność się prosi,
Patrzę
więc za tym zawisłym gołębiem,
Który
skrzydłami niczym w dłoniach wiosłem
Odepchnął
błękit i usiadł na dębie,
Gruchając
w liściach barytonu głosem,
A
fala lotu akacje trąciła,
Z
której się kwiaty niczym śnieg zsypały
I
twarz mą, co się w niebiosa wznosiła,
Pocałunkami
płatków obsypały,
Wiatru
palcami odgarniając włosy,
Słońcem
w zmrużone oczy zaglądając…
Ciebie
uwielbia w tym człowiek, choć prosty,
W
każdym detalu Stwórcę odkrywając.
O,
jakiż skarb to Boże Ty mój Miły –
Pompony
kwiatów jak wata cukrowa,
Garście
motyli, które rosę spiły.
Wiankiem
ich skrzydeł stroi się ma głowa,
A
zmysł w słodyczy pławi się bezwstydnie,
Bowiem
powstrzymać trudno jest łaknienie,
Kiedy
w kielichach nektar, który kwitnie,
Kusi
kroplami miodu powonienie,
Więc
usta do warg rozchylonych pąków
Niczym
do czoła tulę, błogosławiąc,
A
na łodygach pełnych lila dzwonków
Pszczoły
się tłoczą, Ciebie wysławiając,
Dlatego
jedno mnie bólem nurtuje:
Jak
można Boga w tym nie zauważyć?!
Świat
chwałę Pana szumem wyśpiewuje,
Nic
wszak bez Niego nie może się zdarzyć…
Jedynie
człowiek – zawzięta istota
Brnie
gdzieś na oślep w duszy zatracenie.
Zewsząd
wypełza prostacka głupota,
Z
piersi bluźniercze ze Stwórcy szydzenie.
Odchodzę
zatem od tej licznej grupy
I
w pojedynkę Twoimi śladami
Zdzieram
kolejnych lat zniszczone buty,
Pojąc
się Tobą – mymi wspomnieniami.
Niczego
więcej nie pragnę, nie żądam
Prócz
obecności Twojej Panie Boże.
W
wdzięczności w niebo z miłością spoglądam –
Bez
Ciebie nic mnie ucieszyć nie może,
Dlatego
każdą okruszynę życia
Traktuję
z wielką czcią i omodleniem.
Dumnie,
odważnie wychodzę z ukrycia…
Ja
– Twoje Panie z serca uwielbienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz