Ogród pachnie wytrawnie octem jabłkowym,
Splatającym się z aromatem pajęczyn.
Klomb pod świerkiem zakwitł wrzosem fioletowym.
Spadają z łoskotem liście w barwach tęczy.
Rozczesana trawa kurczy się, płowieje
I kroplami rosy drżące źdźbła obmywa.
Mgła wchodzi w obejście, kiedy wreszcie dnieje,
I na pióropuszach ów traw odpoczywa
Jakoby w hamaku z książką w obu dłoniach,
Które skrzyżowane na piersi złożyła.
Suknia jej się srebrzy calutka w cyrkoniach...
Zda się, że w ogrodzie mgła się rozmarzyła,
Więc spokój sędziwy nie chce jej przeszkadzać.
Przycupnął na ławce stojącej pod lipą.
Ptaki na gałęziach też nie chcą zawadzać.
Siedzą pokorniutkie, z góry na mgłę łypią.
Chłód przestrzeń wilgocią już na wskroś przeszywa.
Z grubej wełny chustą okryłam ramiona.
Stanęłam przy furtce bezwstydnie szczęśliwa
I w jesienną aurę baśniową wpatrzona.
Deszcz ściąga na ziemię chmury strugą prute,
Opuszkami kropel uderza w klawisze.
Wiatr jakby w kałuży przytupuje butem
I pluskiem rytmicznym wabi w taniec ciszę,
Która się wyłania z wszech stron, z zakamarków
Nieśmiało, płochliwie, lecz majestatycznie.
Nagle zastygł oddech zegarów, zegarków...
Boże!, jakże wokół, choć pochmurnie, ślicznie...
Nie wracam do domu mimo przemoczenia.
Z uśmiechem podziwiam te cuda natury.
Nie odczuwam smutku, lecz stan ukojenia
Nawet w dzień spłakany, kapryśnie ponury.
Kocham te poranki trudne do zbudzenia,
Leniwie w pieleszach się przeciągające,
Gdy szarość z latarnią bladego promienia
Wyciąga spod kołdry niewyspane słońce.
I kocham wieczory w czasie rozciągnięte,
Które pachną drukiem przyjemnej lektury.
Zaparzam herbatę z imbirem lub miętę
I zanurzam głowę roztargnieniem w chmury...
Wtedy czuję życie w pełnej jego krasie.
Bez pośpiechu, trwogi smak ten celebruję.
Wspomnienia przy kominku zasiadają - zda się...
Ja w ich towarzystwie, że jestem, świętuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz