środa, 6 września 2023

BĘDZIEM ŻYĆ!

Chyba... panicznie boimy się przemijania -

Tego, że wczorajszy dzień zabiera z nas trochę,

Że nasz wpływ na dzisiaj na nogach swych się słania,

Że nam życie ucieka bezpowrotnie płoche.


Strach nam w oczy zagląda, świecąc przerażeniem

W rozszerzone źrenice, które lękiem płoną.

Świadomość o kruchości traktując milczeniem,

Ciężko jest się pogodzić z wiosną znów straconą.


Patrząc zatem w kalendarz uszczuplonych kartek,

Budzi się pragnienie, by ślad swój pozostawić,

By życie okazało się cokolwiek warte

Jakby ślad ów od zguby miał nas wszystkich zbawić.


To jak tratwa rozbitków pełna na przestworzu,

Z których każdy ze śmiercią zasiada w pokera,

Więc by nie dać się pożreć krwiożerczemu morzu,

Na kompana u boku bezdusznie spoziera,


Widząc w nim zagrożenie anonimowości,

Co połyka się w tłumie niewyróżniających,

Gdzie po takiej konsumpcji wypluwszy ich kości,

Znak zaciera po ludziach kiedyś tu żyjących,


Za którymi się nawet nie ciągnie wiatr wonny,

A zostaje nagrobek ze startym napisem

Pokryty czy powojem, chwastem, skrzypem polnym

I rzadko oznaczany choć tlącym się zniczem -


Nagrobek, co przy dacie przeterminowania

Rozdzierany łopatą jak matczyne łono

Resztki próchna po zmarłym przed słońcem odsłania,

By w nim inne już ciało martwe położono.


Zatem... choć gromadzimy, aby coś posiadać,

Nic na własność wieczystą nam nie przysługuje.

Wszystko to, co będziemy na konta odkładać,

Nieuchronnie się z czasem roztrwoni, zmarnuje...


My zaś!, ślepcy w amoku, fakt ten zagłuszamy,

Budowaniem spichlerzy wręcz nie do zdobycia.

Tę naiwność bezmyślną ciągle w sobie mamy,

Że w ów twierdzach schowamy chociaż tchnienie życia,


A tymczasem zwabieni pragnieniem wieczności,

Pochłonięci stawianiem pomników istnienia

Mamy już policzone i włosy, i kości

Przez śmierć, która ma inny niż my punkt widzenia.


Warto zatem się skupiać na rzeczach przyziemnych,

Na tym, co nas okrada z zatracanej duszy?!

Lepiej doznawać stanów w sumieniu przyjemnych,

Zwłaszcza że się nasz żywot niestety nie dłuży.


W czterech kątach jak w gnieździe ptakiem tylko będąc,

Który kiedyś na zimę z ów gniazda odleci,

Trzeba żyć z przekonaniem oraz wiarą, twierdząc,

Iż się jest niczym gwiazda, co mizernie świeci.


Wtedy z tą świadomością, że wciąż się umiera

I że jutro być może nigdy się nie zbudzi,

Najdzie nas wielka radość i ochota szczera,

By budować nie spichlerz, lecz siebie wśród ludzi,


By w relacjach zapisać kilka słów o sobie,

Co imieniem, nazwiskiem ochrzczone zostaną.

Będziem żyć!, ilokrotnie ktokolwiek wypowie

Naszą skromną osobę wspomnieniem wskrzeszaną.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz