poniedziałek, 4 września 2023

OGIEŃ WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA

Wtem zapłonęły ogniem wszystkie drzewa,

Który od wschodu łuną buchnął żaru.

Płomieni światła opisać się nie da

Ni w liczbach podać jasności rozmiaru,


Co pomarańczy barwą się rozlała,

Z liści skapując i po pniach spływając,

I jakby sokiem powoli wsiąkała

W tkaninę cieni, splot jej przerzedzając.


Przedziwnie przestrzeń na pół popękała.

Szarą ciemnością spod światła wydartą

Ledwo się nieba strzępami trzymała,

Zdradziwszy w słońcu naturę upartą.


Stąd w łunie ognia na wschodzie widocznej

Wciąż cumowały chmury pełne mroku

Niesione falą jak w muzyce skocznej

Której, huśtaniem dorównując kroku,


Zdały się niczym w hipnozie ulegać,

Przez co noc była nadal wyczuwalna

Jakby nie chciała panowania sprzedać

Za złoto, co się rozsiewa jak manna.


Jakże mi błogo w słońcu się zrobiło,

Gdy to zjawiło się z tarczą zwycięstwa.

Jeszcze przez szarość światła nie przebiło,

A już widziałam wszem oznaki męstwa


I wnet poczułam nadzieję na lepsze,

I rozkosz wielką, by zacząć od nowa.

Nawet powietrze zdało mi się świeższe,

Kiedy się wrzucić w nie byłam gotowa.


Zatem swe okna na oścież otwieram.

Wpuszczam w pokoje przebudzone życie,

W którym się błędów własnych nie wypieram,

Z którego czerpię siebie należycie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz