piątek, 8 września 2023

DON KICHOCI

Niekiedy człowiek walczy z wiatrakami

I jak Don Kichot świata swego szuka,

Będąc otoczon z wszech stron wariatami

Jakby to było nie życie, a sztuka,


Która dramatem o pióro się prosi

Dłoni zacniejszej niż wielcy autorzy,

Żebrzące ręce do nieba unosi,

Bo się tragedia bohatera sroży


I samotności próbuje się wyrwać,

Odosobnieniu sprzeciwić uporem.

Złej passy w kartach ów nie można przerwać,

Więc się codzienność toczy w przód z mozołem


Niczym Syzyfa daremne starania,

Które przekleństwem są bogów zwaśnionych,

Bo się w dzisiejszych czasach już zabrania

Idei wzniosłych i uszlachetnionych


Na rzecz przyziemnej szarości znudzenia,

Co fizjologią odziera człowieka

Z talentów, uczuć, jak również myślenia.

Na nieprzeciętnych gilotyna czeka.


Stado baranów ma być oswojone

I nagradzane tytułem naukowym.

Pełniutką zwojów elektrycznych głowę

Się koronuje dziś wieńcem laurowym,


By ta na bodźce w mig reagowała

Jak z automatu oprogramowanie.

Mnoży się głupców banda wokół cała,

Depcząca wszystko, co nad nią odstanie.


Panika rośnie, gdy się ktoś pojawi

Z wyższymi duszy umiejętnościami.

Takiego obiekt współczesny nie trawi,

Więc go z zawiścią wskazuje palcami


I głosem gniewu chce ukrzyżowania,

Śliną wścieklizny brodę obmywając.

Krwiożerczym hienom oko złość zasłania,

Zdrowy rozsądek mściwie zagłuszając,


Bo ma być prosto, banalnie i mdławo,

Aby utwierdzić ciało w przekonaniu,

Że życie prostą jest banalnie sprawą

Polegającą na zaspakajaniu


Potrzeb fizycznych, społecznych popędów.

Libido dzisiaj wyprzedza powietrze.

Mądrość i honor tworzą listę błędów.

Ludzi myślących obecnie się nie chce.


Ze sztuki zdarto suknie koronkowe

Misternie tkane jedwabną niteczką.

Wdzięki jej piękna zbrukane, spodlone

Nie są zdobione nawet i haleczką,


A rozłożone niczym kurtyzana,

W której się łonie żmije w kłębach wiją.

Kultura padła dzisiaj na kolana

Przed tymi, którzy kijami ją biją.


Z prochów powstała Sodoma, Gomora.

Ziemię zatapia diaboliczna jucha.

Wizja przyszłości jak złowieszcza zmora

Ludzkości, która wyzionęła ducha


I która zamiast własnego sumienia

Słucha wnętrzności wiecznie nienażartych,

Na oślep pędząc do zaspokojenia

Dla człowieczeństwa potrzeb nic niewartych.


W owym piekielnym czadzie zadymienia

Jeszcze przebija się iskra nadziei

Osób dążących niemal bez wytchnienia

Nim świat się całkiem w ogniu nie spopieli


Do celów wyższych, co są duszy bliższe,

Co wskrzeszą piękno na proch dzisiaj starte.

Echo się wdrapie kiedyś w tony wyższe

I krzyczeć będzie: "Poświęcenie warte,


Bo oto z rdzawej i bezpłodnej ziemi

Kiełkuje wschodem gorejące słońce

I promieniami jak zwojem korzeni

Wprowadzi światło w ciemności ciążące!" -


I na te słowa z marazmu powstaną

Zastępy śpiących w grocie Don Kichotów,

Którzy w szeregu godnie, dumnie staną

Jako elita, nie banda idiotów.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz