Nie wiem,… czy to w uszach dzwoni, czy
świerszcze grają?...
Echo delikatnym westchnieniem nuty niesie.
Ptaki chyba zaspały, bo już nie śpiewają,
A na liściach i trawach rozsiada się jesień,
Rozpruwając koronki białej rękawiczki,
Co jak nitka, na którą rosa nawleczona,
Otula źdźbła, gałązki jakoby szaliczki
I dzwoni perłami wody przez wiatr trącona,
Który niczym poeta późno przebudzony
Drobnym krokiem przemyka, kłosy rozsiewając.
Szumem, szelestem zdradza, że jest już
spóźniony…
Biegnie, po sobie tylko rześkość zostawiając.
Ziemia pachnie wilgocią brzemienna, spulchniona
Jakby naga w jeziorze o świcie pływała
I skórą, co kąpielą poranną skropiona,
Jakby się z oceanu mokra wynurzała.
Blade słońce opada na jej jędrne piersi
Niczym jedwab pareo, co przed wstydem chroni.
I opływa jej talię oraz zmysły nęci
Jak kochanek, co krople pocałunkiem goni,
Z gołej skóry spijając wody rozproszenie,
Osuszając ustami przemoczone ciało,
A zwilżając swe wargi łagodzi pragnienie,
Któremu namiętności wciąż mało i mało.
I w tym wszystkim w habitach ptactwo krukowate
Przekrzykuje pod niebem własny głos, co w locie.
Chmury, co na błękicie ułożone w kratę,
Topią się i skapują na ziemię w łoskocie.
Kończy się czas zieleni, który matowieje,
Choć dla oka ludzkiego zdaje się soczysty.
Za niedługo kluczami obłoki przesieje
Skrzydeł splot, ptasi lament w nostalgii przejrzysty.
Za niedługo pod ściółką grzyb zaowocuje,
Wrzosy pióropuszami rozrosną się w lesie.
Już na wskroś mnie przeszywa i smutkiem przejmuje
Zwiastowanie jesieni, gdyż zbliża się wrzesień.
Czuję dotyk tej pory roku na ramieniu,
Który włosy na karku niepokoi w palcach.
Wchodzę w jesień z radością a także w natchnieniu
Niesiona w jej objęciach przy tonacji walca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz