Tyle ścieżek przede mną nićmi poplątanych,
Siecią, w którą się kroki nierzadko wplątują;
Tyle szlaków przede mną butami zdeptanych,
Które mnie absolutnie nie interesują.
Pędzę własną codzienność jakby w oderwaniu
I niekiedy przysiadam ciałem w towarzystwie,
Lecz mój duch wciąż wędruje niczym w oderwaniu
I dlatego w mej głowie wiatr w gałęziach
gwiżdże
Jakby w pustym pokoju z oknami na oścież,
W którym liść po podłodze czasem się przetoczy.
Nie mam w sobie pretensji, rozczarowań, roszczeń.
Zgoda świat obserwuje wszak przez moje oczy.
Już dojrzałam do tego, by żyć w samotności
Z piórem w dłoni, by poczuć w mym sercu natchnienie,
Często zatem mnie fikcja serdecznie ugości,
Dając więcej niż pragnie najśmielsze pragnienie.
Coś mnie ciągle odrywa od ziemi w przestworza.
Niby jestem, lecz nie tą jaką się wydaję.
We mnie z niebem zlewają się bezkresne morza,
Więc nierzadko i samą siebie nie poznaję.
Potrzebuję spokoju, wyciszenia, ciszy…
Krystalicznego dźwięku bezdźwięcznej otchłani,
W której więcej niż zmysły się naprawdę słyszy,
Która błogim milczeniem pochłania i mami.
Dokąd zmierzam kuszona tym stanem radości,
Nie czerpanej z przyziemnej studni egzystencji?
Nic nie daje mi takiej pięknej szczęśliwości
Jak smak niepowtarzalnej mych doznań esencji.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz