Witaj poranku!, jak miło cię gościć.
Zachodź czym prędzej w moje skromne progi.
Jak widzisz, nie mam wielkopańskich włości,
Lecz tu odpocząć mogą twoje nogi.
Pewnie, biedaku, z daleka przybywasz,
Obchodząc ziemię szlakami równika.
Co się za drzwiami nieśmiało ukrywasz?!
Ogień łaskocze już brzuszek czajnika,
Więc kawę zrobię, herbatę – jak wolisz.
Okna otwieram na oścież z ochotą.
Co tak za progiem zawstydzony stoisz?
To co, że buty oblepia ci błoto?!
Wejdź i nie krępuj się wcale kochany.
Mile widziany jesteś o tej porze.
Widzę, zmęczony i trochę zaspany.
Kawa parzona, mocna ci pomoże.
No, opowiadaj!, co u ciebie słychać?
Już dobę całą, jak u mnie nie byłeś.
O, widzę, będziesz, mój poranku kichać.
Czy się przegrzałeś, czy się przeziębiłeś?
Dam ci nalewki ziołowej na czosnku
A sama również się nią poczęstuję.
Wybacz, że jestem, mój poranku, w proszku.
Daj mi pięć minut, to się przygotuję.
O, jakże pięknie pachniesz mój poranku
Jako na rosie poziomki, maliny
Z gałązką mięty w ceramicznym dzbanku
I z kwiatem lipy, owocem jeżyny.
Oj, chowam, chowam butelkę nalewki,
Bo mi już śpiewać, poranku, zaczynasz.
Brzmisz jako kosy, zięby i wróbelki
I nutą trelów w gałęziach się wspinasz…
O, jaka szkoda, że już ruszasz w drogę.
Rozumiem dobrze twoje obowiązki,
Choć się z rozstaniem pogodzić nie mogę,
Rozumiem jednak końce i początki,
Do zobaczenia – mówię mój kochany –
I będę czekać jutro na twój powrót.
Powolnym krokiem w wieczór się zbliżamy…
Już się rozlewa nocy ciemny roztwór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz