Wąsoszu,
pewnie płoniesz ogniem nieba…
Rzeki
twe trawą zarosły, zdziczały,
A
i skowronek w błękitach nie śpiewa,
Bo
nawet łąki w lasach się schowały…
Wsią
już cię ochrzcić nawet nie pasuje,
Echo
jej głosu bowiem nie powtarza.
Droga
się w domach ze ścieżką krzyżuje,
A
mimo wszystko samotność przeraża,
Bo
na podwórkach nie ujrzysz człowieka
I
pod płotami spróchniały ławeczki,
I
pies w obronie nawet nie zaszczeka…
Bezpańskich
kroków wiją się wstążeczki.
Zda
się – osada czymś jest przygnębiona…
Może
w żałobie po tych, co odeszli?
A,
przez to cicha, wiecznie zamyślona –
Ludzi
nie słychać, jeno wiatru pieśni.
Co
robisz teraz, gdy słońce dokucza
I
z nieba ogniem na ziemię się leje?
Myśl
że o tobie tak bardzo mnie wzrusza,
A
na wspomnienia dusza ma się śmieje.
Tęskno
za wami państwo Jakubowscy,
Za
owiec waszych galopem rozsianych
Oraz
za wami państwo Jaboroscy,
U
których skup był jagód uzbieranych,
Za
Wierzbickimi oraz Werensową,
I
za Mączyńskim, Młodawską, Pieczykiem,
Który
miał swoją ścieżkę rowerową,
I
Kowalczykiem, co kochał muzykę,
I
za Pawlikiem, co martwe miał ucho,
Za
Rózią, która w barze pracowała,
I
za Konstancją Król – zgarbioną, suchą,
Co
w odwiedziny pola przemierzała,
I
za Piekarskim, co na ławce siedział,
Za
Ciasiem, który z Heńkiem grywał w karty,
Za
Mieciem, który praktycznie nie trzeźwiał
I
który sypał, jak z rękawa, żarty…
Oj,
można byłoby wyliczać wielu –
Tych,
których głosy cisza utuliła,
Których
zdjęć nie ma już nawet w portfelu
I
których ścieżka ich ślady zgubiła.
Dziś
cię Wąsoszu przeszywa milczenie
I
ptaków szczebiot w gałęziach się mnoży.
Dziś
idzie ścieżką bezdomne wspomnienie,
A
ogrodzenie nań tylko się sroży.
Ci,
co zostali, snują się jak duchy,
Wciąż
pielęgnując namiastkę przeszłości,
Lecz
o młodości przykre krążą słuchy –
To
sprzymierzeniec ponoć samotności.
Czyżbyś,
jak rzeki twe, dziczał, zarastał
I
z obyczajów, relacji grabiony
Miał
zostać częścią bezdusznego miasta,
Swojego
serca przez los pozbawiony?!
Jeszcze
się Krysia z Marzenką widują,
Mania
do chałupy przez okna zagląda
I
Nowakowie w ogrodzie się snują,
Pod
sklepem widać niejednego Bonda.
Fredzia
i Zosia czasem się spotkają,
A
z nimi Hania z Nowin kawę pije,
Wandę
z Zarowia czasem odwiedzają,
Jan
idzie ścieżką, co w lasy się wije,
Janusz
z Iwoną czasem spacerują,
Agnieszka
z Witkiem do mamy zagląda…
W
nich jeszcze twoje tradycje pulsują,
Choć
się im pustka szyderczo przygląda.
Co
robisz zatem w takim towarzystwie,
Które
na straży twej duszy zostało?
Koleje
twoje wydają się przykre,
Jakby
się szczęście wszak z tobą rozstało.
Co
robisz w pocie upalnego czoła?
Czy
w cieniu drzewa swą przeszłość wspominasz –
Tę,
która była wbrew latom wesoła?...
Gdzie
twego smutku tkwi przykra przyczyna?...
Co
robisz teraz Wąsoszu skąpany
W
płomieniach słońca, co latem goreją?...
Widzę
cię jako kruche tulipany
I
widzę lasy, które pustoszeją…
I
tak mi tęskno za tobą Wąsoszu –
Pod
kopcem siana oraz snopem zboża.
I
od takiego nie odrywam oczu –
Pełnego
w kwiatach łąk zielonych morza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz