Rozpięła przestrzeń kartkę z pięciolinią,
Z której to echo nuty sczytywało,
Batutą wiatru jakby płynną linią
Dźwięki przeróżne, hen!, w błękity gnało
I pieszczotliwie tonem akustyki
Pod kopułami pierzastych obłoków
Falbaną w tańcu przepięknej muzyki
Walcem stąpało w takt splecionych kroków.
Wszem się rozlała ptasia partytura,
W której to fale liści dryfowały.
Trudno rozpoznać: pierwsza z nut jest… która?!
–
Tak się wokół mnie szczodrze rozsypały.
Tam gdzieś szum trąca naprężoną strunę
I szelest smyczkiem tę strunę łaskocze.
Traw powiew zda się, że nadciąga tłumem,
Ku rzece ciągnąc rozczesane zbocze.
A w tataraku i pokrzywy pędach
Plusk kroplą wody wygładza kamienie,
Ważka niebieska z gracją w nich się szwenda
I skrzydłem płoszy uśpione milczenie.
Wtem piórem czapla przesuwa powietrze
Jakby wiosłami odgarnia toń wody…
Kaczki i kurki wodne słychać jeszcze.
Karczownik łapką tupie w rytm swobody.
W tle, niczym werbel ,dzięcioł w pień uderza…
Cisza w tych dźwiękach zdradza się zuchwale…
Ucho mym zmysłom niemal niedowierza ,
Gdy słyszy wszystko, co nie słychać wcale –
Nawet, jak kartką gniecioną palcami,
Słońce na niebo sennie się wdrapuje,
Wpełza w błękity swymi promieniami,
Złotem jasności na ziemię skapuje…
Kocham ten moment – ludzi nieobecność,
Bowiem dziewiczą odkrywam naturę.
Jeśli od teraz piękniejsza jest wieczność,
To ja czas tutaj swój chyba marnuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz