poniedziałek, 21 czerwca 2021

JEST MI LŻEJ

Jeśli Ci powiem, że prawie mam lat pięćdziesiąt

A często płaczę w dłonie jak mała dziewczynka,

Kiedy przychodzi w gości bezradności miesiąc

Z ust moich spływa łzami topniejąca szminka,

 

Czy możesz mnie w ramiona swe Mamo przygarnąć,

Opleść rękoma niczym pisklątko w pieleszach,

Pocałunkiem na czole myśl zniszczyć wulgarną?

Czy mogę w Twych objęciach Mamusiu przeczekać?

 

Jeśli Ci powiem: „Jestem dorosłą kobietą,

Lecz jak dziecko nierzadko pragnę się przytulić” –

Jeśli taką wiadomość rozprzestrzeni echo

Włóczące się po świecie w swej nędznej koszuli,

 

Czy weźmiesz na kolana tę córkę, co we mnie,

Dłonią włosy przygładzisz, obcałujesz skronie,

Abym mogła się poczuć przy Tobie bezpiecznie

W Twoje ciało wtulona jakbym była w łonie?

 

Jeśli Ci powiem: „Nie mam komu się wyżalić,

Choć mam męża, matkę, jak również rodzeństwo…

Nie chcę żalem swej duszy ich radości spalić,

Nie chcę być im jak ciężar albo i przekleństwo”,

 

Czy w swe ręce mnie chwycisz i w me oczy zajrzysz,

By swym wzrokiem na wskroś mnie poznać, poukładać?

Ty nie będziesz się na mnie Panu Bogu skarżyć

I, jak ludzie, nie będziesz pustym słowem władać,

 

Więc dlatego do Ciebie zwracam się w potrzebie,

Bo przy Tobie być mogę taką jaką jestem,

Karmię się Twą miłością jak miodem na Chlebie.

Tyś jest moją Mamusią – ukojeniem, szczęściem.

 

Ty mnie garniesz do siebie w ramiona upojne

I bez względu na wady, zalety, słabości.

Twoje Serce mi daje słodkie wyciszenie

I odporność na wszelkie, doczesne podłości.

 

Ty mnie dobrze rozumiesz i znasz doskonale.

Słowa zatem są ustom wcale niepotrzebne.

Tylko z Tobą, przy Tobie czuję się wspaniale

Jak ptak, który przemierza przestrzenie podniebne.

 

Dzięki Tobie się Mamo w sobie odnajduję,

Nie udaję, że jestem lepsza niż naprawdę.

Dzięki Tobie człowiekiem, co godność szanuje,

W Twoich oczach się Mamo na pewno odnajdę.

 

Opatrujesz me rany – rozbite kolana,

Czuwasz przy mnie w chorobie świata współczesnego.

Dzięki Tobie wiem Mamo, że nie jestem sama,

Mam nadzieję, że spotka mnie coś piękniejszego.

 

Skaczesz dumna z radości, gdy sukces odnoszę,

Jakbym w życiu stawiała swoje pierwsze kroki.

Pot mi z czoła wycierasz, kiedy krzyż swój niosę

I wraz ze mną o łaskę prosisz nad obłoki.

 

Ty mi dajesz otuchę prostą świadomością –

Tuląc skroń do Twej piersi czuję Serca bicie,

Co mnie darzy, jak Syna Twojego, miłością,

Dając w Nim i przez Ciebie mi Prawdziwe Życie,

 

Więc… gdy czuję Twój dotyk, czuję dłoń Chrystusa,

Co wyciąga mnie z fali jeziora wzburzonej;

Gdy zaglądasz mi w oczy, widzę twarz Jezusa,

Który siedzi w mej łódce sztormami niesionej.

 

Jest mi lżej moja Mamo z takim przekonaniem

Chociaż krzyż bólem wrasta w garbate ramiona.

Wiem, że jesteś i będziesz nim mój świt nastanie,

Nim się znowu narodzę, gdy wpierw ciało skona;

 

A tymczasem siwiutka i wciąż niedojrzała

Przez Twą rękę trzymana wciąż uczę się chodzić.

Najważniejsze byś była i ze mną została –

Twoja, Mamo, obecność wszystko mi osłodzi.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz