Thomasowi i Ptakom Jemu podobnym
Bolała cię synku ziemia,
Która twą duszę przygniotła
I każdy dzień od niechcenia
Krzyżem na plecy ci niosła.
Ból sprawiał ci czas w zegarze,
Minuty cięte wskazówką.
Twój oddech podobny karze…
Tlił się w twej piersi za krótko…
Nie miałeś bratniej duszyczki,
Co by cię mogła zrozumieć.
Krok codzienności za szybki
Nie mógł nad ziemią cię unieść.
Nie widział nikt twego smutku.
Żyłeś jak cień na uboczu.
Gasnąłeś wszak powolutku,
Znikając najbliższym z oczu.
Zdawało się wszystkim ludziom,
Że młodość cię uszczęśliwi –
Tym wszelkim naiwnym bzdurom
Prawda tragiczna się dziwi.
Stanąłeś za balustradą.
Skoczyłeś jak ptak do lotu.
Krew płynie z głowy kaskadą…
Nie słychać już twego kroku.
Przy tobie jedynie matka
Krzykiem cię niesie pod niebo.
Mówią, że… „wariat, wariatka”…
Nie dbając o to: „dlaczego?!”…
Śmierć cię podniosła z betonu
I na ramionach jak dziecko
Zabiera cię po kryjomu
Jak złodziej, bowiem zdradziecko.
Nie cierpisz być może teraz,
Gdyż ziemia tobie nie ciąży.
Krzyk matki usłyszy nieraz
Świat, w którym krzyk jej że krąży.
Wzbiłeś się w przestrzeń mój ptaku.
Rozbiłeś serce swej matki.
Na krwią zaś ochrzczonym placu
Dziś więdną po tobie kwiatki.
I pewnie minie lat kilka,
I pewnie pamięć się zatrze –
Ta twoja ostatnia chwilka
Zostanie jednak na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz