środa, 3 czerwca 2020

GIMNASTYKA


z koroną-wirusem
Chciało się małżeństwo ze sobą pokochać.
Chęci są ogromne, lecz natura płocha,
Bo w mediach zadrżała wieść ta groźna właśnie
O COVID – zabójcy z cyfrą dziewiętnaście,
Który się przemieszcza drogą kropelkową,
Więc kochać się można, lecz!, nie z tępą głową.
Siedzą więc oboje, myśli przeczesują.
Jak tu do się podejść? – strategię szykują.
Metr od siebie trzeba być dla bezpieczeństwa. –
Prawią zewsząd głosy strachu jak szaleństwa –
Nie wolno do siebie twarzą w twarz przemawiać,
Ani się dotykać czy dłoni podawać.
Zabezpieczyć trzeba maseczką otwory
Ust, nosa, by nie być przez przypadek chorym.
Ręce myć należy z przesadną dbałością,
A ludzi traktować wręcz z powściągliwością,
Na wodzy trzymając empatii zapędy,
Powstrzymać wszelakie potrzeby, popędy.
W takiej sytuacji trudno kombinować,
By ze sobą w łóżku małżeńskim figlować.
Józek zerka kątem na Hanię spragniony
Do granic obłędu żądzą rozpalony.
Hania nożynami przeplata jak w tańcu,
Splatając palcami pacierz na różańcu.
Józek zimną wodą poi głodne zmysły
I gasi fantazje, co do głowy przyszły.
Hania w kuchni ciało działaniem zajmuje,
Więc piecze i smaży, przyprawia, gotuje,
Generalnie sprząta wszystkie zakamarki,
Rozkręcając nawet zegary, zegarki,
Jakby chciała czas tym spowolnić?,.. przyspieszyć?...
A na pewno czymś się zająć i pocieszyć.
Media głoszą srogo: „Aborcja wskazana!”,
A chuć w Józku, Hani wciąż bucha rozgrzana,
Bo do serca sobie wzięli obostrzenia
I stosują wszystkie w domu zalecenia,
Mijając się niczym obcy sobie ludzie.
Przeszedł maj i kwiecień, przejdzie pewnie grudzień,
A Józek i Hania jakby w separacji
Wciąż się doszukują w obostrzeniach racji.
Dzień za dniem im mija w smutku samotności.
Józek dźwiga popęd, aż mu trzeszczą kości.
Hania już usycha niczym kwiat bez wody.
Oj!, było inaczej, gdy człowiek był młody.
Teraz się za bardzo boi i rozważa
I na wszystko wokół przesadnie uważa.
Jaki z tego wniosek płynie moi Mili?,
Żebyście radości swej nie przegapili.
Lepiej życie krótkie mieć, ale szczęśliwe
Niż nudne i smutne, i wiecznie lękliwe.
Każdy dzień traktować też z takim rozsądkiem,
By żyć niebanalnie, lecz z Bożym porządkiem,
Potrzeb wówczas naszych rodzi się spełnienie,
I spokojne bywa beztroskie sumienie.
Nie dajmy więc COVID zniszczyć w nas wesela.
Jak z życia, nie z szczęścia!, nas wirus odziera.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz