poniedziałek, 15 czerwca 2020

Z LOTU PTAKA


Chciałabym wszystko ujrzeć z lotu ptaka,
Wzbić się z lekkością w wilgotne obłoki,
Oderwać ciało od ciężaru świata,
Ręce jak skrzydła wyciągnąć na boki

I czuć na skórze ten dotyk powietrza,
Który jakoby wiatru pocałunki,
Pobudza w zmysłach ekscytacje serca,
Przecina wszelkie krępujące sznurki,

Dając wolności chłodne orzeźwienie,
Przenikające na wskroś wód strumieniem,
Które pochłania jako zanurzenie,
Każde zmęczenie gasząc rozmarzeniem

I połykając to, co niezdobyte,
Co niemożliwym i nieprzekraczalnym…
Chcę poznać wszystko, co jest nieodkryte,
W metafizyce wciąż nienamacalnym,

A człowiekowi z góry przeznaczone,
Ofiarowane szczodrze i z miłością,
A mimo wszystko krnąbrnie odrzucone
Z niewybaczalną w gniewie okrutnością.

Pragnę nad ziemią miękko się unosić,
Piruetami coraz wyżej, wyżej…
Nie muszę siebie nad wszystkich wynosić.
Chcę, by po prostu było znacznie ciszej,

By można było usłyszeć piór dźwięki,
Zgrzyt płatków kwiatów, co za słońcem wodzą,
Czy kiełkowania westchnienia i jęki
Lub trzask, gdy kropla rozbija się rosą,

Więc po to wszystko od wszystkiego stronię,
Wciąż uciekając od obłędu życia,
I za spokojem błogo słodkim gonię,
By dusza mogła wyjść wreszcie z ukrycia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz