czwartek, 18 czerwca 2020

DZIEŃ


Jeszcze się dobrze dzień nie rozsiadł
Na ulubionym u mnie miejscu,
Kubeczka kawy też  nie dostał,
A już zagościł w moim sercu,
Więc rozczulona tą wizytą,
Wdzięczna, że życie me znów tętni
Pucharek z śmietaną ubitą
Podałam mu pełen czereśni.
Na oścież okna otworzyłam,
Wiatr do środka zapraszając.
Bukiet rumianku zaparzyłam,
Mięty listeczki weń wrzucając.
Słońce się wdarło przez firanki,
Rosę strzepując z kołnierzyka.
Na stole warkocz gruby chałki,
Miód, dżem w maleńkich też słoikach
I kostka masła, i dzban mleka,
Szynka, kiełbaska pokrojone,
Kosz pełen również podpłomyka
I pomidory poprószone
Szczypiorem, który rośnie w skrzynkach,
I koprem, który niczym piórko;
A na to wszystko cieknie ślinka.
Pachnie biesiadnie me podwórko.
„Częstuj się, proszę. – dzień zachęcam –
Wzmocnij się zanim pójdziesz dalej.
To wszystko daję ci od serca.
Bierz i co zechcesz, w kubek nalej.”
Dzień wybrał mleko z kroplą miodu.
Wszystkim ochoczo się częstował,
A gdy już nie czuł w sobie głodu,
Hen!, gdzieś przed siebie powędrował.
Stanęłam w progu za nim błądząc,
Wzrokiem mu wiernie towarzysząc.
Natchnienie we mnie dziką żądzą
Znów się kłóciło z ducha ciszą,
Więc przycupnęłam do pisania,
Lecz wtem się nagle dłoń wyrywa
Chętna do szkiców wypalania,
Więc tworzę szczerze tym szczęśliwa,
A czas się z domu mi wymyka,
Godziny pędzą oszalałe.
Słońce w księżyca jest guzikach.
Minuty stygną już ospałe –
Tak mi dzień mija twórczą pracą,
Noc w gości wchodzi nieproszona.
Pomysły w głowie wiecznie płaczą,
Gdy w sen odpływam odprężona.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz