poniedziałek, 14 października 2019

SOKI SŁODYCZY


Są takie chwile, w których wdzięczności nie mamy.
Pochłonięci hipnozą swej powierzchowności
Za czymś bezwartościowym w popłochu biegamy,
Szukając nieustannie stanu szczęśliwości,

Lecz zanim słońce zajdzie lub wzejdzie na nowo
Napełnia nas zwątpienie i głód beznadziei.
Łudzimy się, że szczęście wzrasta w nas stopniowo…
Ślepi, bo zawsze przy nas z każdym dniem się mieni

Czy to promieniem złota na błękicie nieba,
Czy spokojem przez ptaki w ciszy przecedzanym,
Czy w kromce cieplutkiego, chrupiącego chleba,
Czy w tym, co nas kształtuje, czego posiadamy,

Czy w spojrzeniu osoby, która serce grzeje,
Z którą przyszło nam dzielić okruszyny życia,
Dzięki której w nas dusza serdecznie się śmieje,
Dzięki której nam wolno wyjść szczerze z ukrycia…

Tak niewiele potrzeba, by soki słodyczy
Sączyły się obficie z miąższu codzienności.
Tak niewiele na co dzień się naprawdę liczy –
Odrobina po prostu czasu i miłości.

A my w pędzie za niczym, bo za czymś ulotnym,
Co odblaskiem lusterka na ścianie się zdaje,
Mimo tłumów czujemy się człekiem samotnym,
Co od wszystkich rażąco niestety odstaje.

Zamykamy się w pudle czterech ścian zadumy
Z kubkiem kawy, herbaty lub lampeczki wina…
Świat za szybą wiruje bezwzględny i butny,
A w nas rośnie goryczy nieznana przyczyna

I niezdolność do tego, by czerpać radości
Z najdrobniejszych, pozornie nieistotnych rzeczy,
Więc w obliczu zachodem gasnącej starości
Jest w nas pustka, już której nikt, nic nie zaleczy.

A wystarczy wstać świtem, by uchwycić wątłe
Przerzedzanie się nocy w dzień niezapisany,
By zobaczyć jak gwiazdy błyszczą diamentowe
I zmieniają się w obłok słońcem rozjaśniany,

By zaczerpnąć strumieni powietrza bez skazy,
By podejrzeć w gałęziach ptaszyny na Jutrzni,
By uchwycić początek nim coś się wydarzy,
By się wymknąć na zawsze żalu pełnej próżni,

Aby poznać sposoby, które tworzą cuda,
By się znaleźć na miejscu dla nas przeznaczonym,
By odpłynąć nim wciągnie nas w swe sieci nuda,
Monotonność dnia, który jest wszystkim zmęczony,

Aby patrząc w swe oczy zobaczyć człowieka,
Co u ramion ma dumnie rozłożone skrzydła
I by poznać, że na mnie on cierpliwie czeka
Mimo, że mu przyziemność przeogromnie zbrzydła.

Trzeba tylko wyrazić zgodę w zaufaniu,
Przyjąć wszystkie minuty z dozgonną wdzięcznością,
Nie dbać o to przesadnie, co w ludzkim mniemaniu
Było, jest i być musi naszą koniecznością,

Z każdej bowiem ułomnej sekundy istnienia
Można zawsze wycisnąć soczystość słodyczy,
Wszystko bowiem jest w ruchu i ciągle się zmienia –
I ta zmienność bogata się naprawdę liczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz