Za oknem kwitną leszczyny,
Liść się z łupiny przepycha,
Spod rdzawo burej pierzyny
Stokrotka płatkiem rozpycha
Traw martwych beżowe zwoje,
Co siecią zdają się w toni,
Włosami, co niepokoje
Myślą rozwiały na skroni.
W oddali bledną szarości.
Słońce rozlewa się złotem,
Jedwabiem ziemię w nagości
Opływa na linii bioder
I kałużami jak miodem
Przecieka przez palce cieni
Zastygłe lekko pod spodem
Żywicą w dłoniach korzeni.
Pachnie powietrze świeżością,
Wilgocią spulchnionej ziemi.
Wzrokiem podziwu z radością
Leżę w hamaku promieni,
Lekko się huśtam, kołyszę
W wiatru ramionach tulona.
Wsłuchuję się w drżącą ciszę,
Co ptactwem jest okraszona.
O, jak mi błogo, cudownie…
Gramofon echa przygrywa
Stare z dzieciństwa melodie...
Jestem w tej chwili szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz