Jakże się pięknie życie rozśpiewało,
Partyturami wszędzie się roznosząc;
Nutami wszem się i wobec rozsiało,
Radość dziecięcą jak w podskokach głosząc.
Jakże się życie nagle roztańczyło
W żółtej falbanie forsycji kwitnącej.
Żonkili bucik na stopę włożyło,
Na piersi żabot magnolii płonącej.
Jakże przecudnie włosy rozrzuciło
W kokardkach młodych, pączkujących liści,
Skronie zaś czapką z bazi ozdobiło,
Ucho kolczykiem z brzóz pylących kiści.
U ramion zwisa płaszcz soczystej trawy,
Perłami rosy gęsto wyszywany.
Oczy błękitne jak rozległe stawy,
W których jest obłok światłem odbijany.
Jakże dostojne jest w swym majestacie
I tajemnicze – nie do przewidzenia,
Dlatego zawsze smutno jest po stracie,
Kiedy ów życie mówi: „Do widzenia”.
O, życie rwące naprzód bez obawy
Jak nurt strumienia w nieznane gdzieś gnany
Kocham cię, chociaż tyś nie do zabawy
I chociaż krucheś niczym tulipany!
Kocham cię mimo oraz wbrew logice!
I choć mam blizny na dłoniach, kolanach,
Których ilości na ten czas nie zliczę,
Czuję, że jestem przez ciebie kochana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz