Milionem oczek niebo się skropiło,
Kałużą kwiatów zastygło na trawie,
Złotą źrenicą wzrok w obłoki wzbiło,
Tęczówką płatków mrugając łaskawie
Jakby błagalnie o coś się zwracało
I pocieszenia w błękitach szukało.
Fala kielichów jakby potłuczonych
W drobne kryształki o kolorze wody
Drży taflą nieba w świata różne strony,
Niosąc przypływem bryzę dla ochłody,
Po czym odpływa i znowu podpływa
Pianą niebieską, co morzem zadziwia.
Wiatr w toń spokojną zanurkował śmiało,
Więc się rozprysły łzy na źdźbłach zastygłe
I nagle łanem kwiatów zaszumiało
Jakby ów podmuch w płótno wbijał igłę
Nicią haftując wzory wszem kwitnące
Na rozhasanej, wibrującej łące.
I zda się nawet, że w turkusa głębi
Ławica łusek spłoszona czmychnęła,
I cekinami błękitu się kłębi,
I niczym żagiel, iskrząc się, rozpięła,
Hamakiem wisząc pomiędzy drzewami
Do pni ich cienia związana wstążkami.
Jakże zachwyca zwierciadłem błękitu
Co oceanem wsiąka w szmaragd ziemi
I na sznureczkach napięty zenitu
W opiłkach światła złociście się mieni,
Kusząc, by wtopić się swym nagim ciałem
I skórę okryć tym rozkwitłym szalem.
Trudno powstrzymać te zmysłów zapędy,
By nie zanurzyć się w tę toń niebieską,
Która rozpływa się kroplami wszędy
Jakby strumienia naprzód rwącą ścieżką,
Więc na ławeczce siedząc, stopy moczę
I gołą piętą brzegiem morza kroczę,
Płosząc tych kwiatów drobnych rozproszenie,
Co odpływają i znów podpływają
Dotykiem pieszcząc me nogi szalenie
Opuszkiem wody, które w płatkach mają,
Ustami liści szepcząc wręcz nieskromnie
Słowami Nieba: „Nie zapomnij o Mnie…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz