Przytul mą duszę, która rzewnie płacze,
Ciału wciąż będąc przyporządkowaną.
Przed nią się ciągnie w dal życie tułacze.
Niechże się dźwignie, idąc przygarbioną
Oraz pod nogi patrzącą w żałości
Jakby szukała straconego szczęścia
W płaszczu przetartej bólem samotności
I zerkającą po drodze w obejścia
Dla pokrzepienia nadziei gasnącej,
Że jutro będzie lepsze niźli wczoraj.
Dajże poczucie przy porze wschodzącej,
Że ją wypłakać nie jestże już pora.
Bądź dla niej bratnią duszą ty, co który
Czytasz te wersy nad nią pochylony.
Ciągną mą duszę ptaków gęste sznury
Lecące zgoła w świata ciepłe strony.
Stąd jej nostalgia żurawim akcentem
I gęsim dźwiękiem w przestrzeń się wyrywa
Jakby żegnała pękającym sercem,
Co się cykaniem z zegarów odrywa
I gdzieś ulata pod pochmurnym niebem
Niczym mgły opar wiatrem rozrzedzany.
Niechże ma dusza w tobie ujrzy siebie,
Mój Czytelniku w ów strofach szukany.
Wiecznie pędzimy za czymś niestrudzenie,
Czego nie umie nikt trafnie określić.
Rośnie i wzrasta ciągle przyspieszenie
W krótkiej, nijakiej i formie, i treści.
Ma więc wrażenie ma dusza strapiona,
Że czas nie może człowieka prześcignąć,
Przez co się czuje obca, odtrącona
W świecie, co dąży, aby ją uszczypnąć
Lub łokciem trącić, kiedy ta się plącze
W biegu donikąd jak gwóźdź pod stopami.
Przed nią mąk pasmo wciąż się niekończącej
Szarpie jej spokój do łez pazurami.
Przytul mą duszę, żeby się poczuła
Choć raz bezpiecznie mimo zagrożenia.
Ot... w pojedynkę dusza ma się tuła,
Już nie znajdując w życiu pocieszenia.
Wszak nie wystarcza jej droga na skróty
To połowiczne do bycia natchnienie,
Co ma do bruku przyklejone buty
I w fizjologii ciał rozleniwienie.
Ona się pragnie radością rozpieszczać
Jak owocami figowego drzewa
I się w podskokach w przestrzeni przemieszczać,
Na stopniach której wzrasta i dojrzewa
Pachnąca wonią zapylanych kwiatów,
Co przeszywają słodyczą powietrze,
Gdyż moja dusza pochodzi z zaświatów,
Do których wraca, kiedy pisze wiersze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz