Moja walizka po brzegi kartkami
Jest wypełniona, że domknąć ją trudno,
I atramentu ma kufer plamami
Cały pokryty - nań przetarte płótno,
W którego szparkach i drobnych szczelinach
Są ziarnka piasku, kłosy zbóż i kwiatów.
Wieko parciany pasek klamrą spina,
By nie udało się zeń uszczknąć światu
Papieru z myślą nań niedokończoną,
Co się zaczyna kilkoma wersami.
Idę przez życie z walizką zniszczoną,
W której papiery szeleszczą słowami.
I nic mi więcej nad nią nie potrzeba,
By czuć, że szczęście już mnie nie opuszcza.
Duszę mą niosą szumem tańca drzewa.
Rosa mnie poi oraz do łez wzrusza.
Niczego więcej nie pragnę prócz życia,
Które bez pędu spokojnie przemija
Pod zadaszeniem z gwiezdnego poszycia,
Co się księżycem i słońcem przebija,
I światłem spływa przez sieci gałęzi
Niczym łowione w błękitach ławice.
Mydlana bańka luksusu mnie mierzi
Oraz betonu rosłe okolice.
Chciałabym tylko zacisznego miejsca,
Na brzeg którego niebo, pluszcząc, wpływa,
Gdzie czas mierzony jest rytmiką serca
A pory roku liczy głowa siwa.
Mogłabym pługiem dłoni spulchniać ziemię,
Ażeby ciału nic nie brakowało,
Byle wieczorem w ciszy senne cienie
Słowo się w spokój błogością wkradało
Z duszy, jak liśćmi jesiennego drzewa,
Spadając w przestrzeń bezkresnego bytu,
Który poezją w namiętności śpiewa
Jakoby jutrznią po zalążek świtu;
Byle walizkę wreszcie rozpakować,
Na wiatr rzucając zapisane kartki,
By móc, w nich będąc, na głos recytować
Strofy, co pędzą niczym strumień wartki.
Chciałabym, ale... czekam na peronie
W drodze do miejsca mi wymarzonego.
Walizka splata swym uchwytem dłonie.
Nie mam bagażu, oprócz niej, innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz