piątek, 12 stycznia 2024

MARZYMY, A TYMCZASEM

Tak bardzo pragniemy w swym życiu stałości,

Na kawałku ziemi aby uwić gniazdo.

Marzymy, że spokój w ów miejscu zagości,

Że czas będzie płynął powoli i gładko,


Że zdjąwszy pod progiem buty dnia całego,

Zostawimy ciężar wszelkich obowiązków;

Zatrzasnąwszy wejście do domu ciepłego,

W zacisze wszyjemy się tych czterech kątów,


W których zegar milknie, a myśli cykają,

Trzask ognia gałęzie przeżuwa cierpliwie,

Na ustach zaś szepty lektur spoczywają,

Rozmów prowadzonych szczerze i życzliwie;


W których bliskość rodzi przyjaźnie prawdziwe

I dojrzewa miłość dwojga w jednym ciele,

Szacunek relacje kształtuje uczciwie,

Przez co by być razem zawsze jest na czele;


W których przeszłość wabi rozmarzone oko

Historiami w ramkach za szkłem wiszącymi...

W fotelu zasiadłszy wygodnie, głęboko,

Wspomnienia nas niosą falami szumnymi...


Tymczasem nam wszystko dokoła wytyka,

Że tu, w tym momencie nie ma nic naszego,

I jak powtarzana w zacięciu muzyka

Nie daje nam nawet złudzenia marnego,


Iż możemy sobie coś zorganizować,

By według pragnienia i ducha potrzeby

Swobodnie, intymnie życie celebrować,

Nie zaś na podglądzie, szybko i od biedy.


Przycupniemy chwilę w metrażu losowym,

Za który nam każą wiecznie słono płacić,

A już do podróży trzeba być gotowym,

Żeby przywilejów społecznych nie stracić.


Sznury zobowiązań, napięcia frustracji

Nie dają w ogóle namiastki wytchnienia.

Nawet w zasłużonym okresie wakacji

Świszcze nam nad głową tempo przyspieszenia.


W drzwiach się wciąż mijając jak prądem rażeni,

Niewiele się znamy i o sobie wiemy.

Codziennie na smyczach przez los prowadzeni

Bezwiednie się z sobą obco starzejemy.


A, gdy wreszcie w trybach wiek rdzą nas pokryje

Nieprzydatnym czyniąc i nieproduktywnym,

W samotności sidłach, ugrzęzłszy po szyję,

Dociera wnet do nas, że człek był naiwny,


Bo choć kredyt spłacił mieszkania w ruinie,

Nie ma się z kim minąć w opuszczonym gnieździe.

Dzień mu w nim nijaki beznamiętnie spłynie,

Zegarem doń szepcząc, że lepiej nie będzie.


Pożółkłe wspomnienia wybladłe od światła

Spotęgują smutek, pobudzą tęsknotę.

Kiedyż się ta pustka w moje życie wkradła? -

Zapytawszy siebie, żegnamy ochotę,


Aby wczesnym rankiem strącić sen z powieki,

Gdy za oknem świat się oceanem zdaje,

Za którym ląd tonie w błękitach daleki

A człek marnym punktem na ów tle się staje;


Gdy świadomość nęka sumienie wyrzutem

Za młodość przegraną i czas utracony.

Człek się staje z wiekiem przechodzonym butem

Przez cywilizację uprzedmiotowiony.


Stąd jałowe życie - oprogramowanie,

Które nas tresuje za chrupki przysmaczek.

Skazani jesteśmy więc na koczowanie

W zniewoleniu ciała, przez co dusza płacze.


Później... odchodzimy bez swego dorobku,

Co zalega stosem porzuconych rzeczy.

Łza się tylko kręci w płowiejącym oku.

Za plecami furtką wiatr żałobnie skrzeczy.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz