Tak bardzo pragniemy w swym życiu stałości,
Na kawałku ziemi aby uwić gniazdo.
Marzymy, że spokój w ów miejscu zagości,
Że czas będzie płynął powoli i gładko,
Że zdjąwszy pod progiem buty dnia całego,
Zostawimy ciężar wszelkich obowiązków;
Zatrzasnąwszy wejście do domu ciepłego,
W zacisze wszyjemy się tych czterech kątów,
W których zegar milknie, a myśli cykają,
Trzask ognia gałęzie przeżuwa cierpliwie,
Na ustach zaś szepty lektur spoczywają,
Rozmów prowadzonych szczerze i życzliwie;
W których bliskość rodzi przyjaźnie prawdziwe
I dojrzewa miłość dwojga w jednym ciele,
Szacunek relacje kształtuje uczciwie,
Przez co by być razem zawsze jest na czele;
W których przeszłość wabi rozmarzone oko
Historiami w ramkach za szkłem wiszącymi...
W fotelu zasiadłszy wygodnie, głęboko,
Wspomnienia nas niosą falami szumnymi...
Tymczasem nam wszystko dokoła wytyka,
Że tu, w tym momencie nie ma nic naszego,
I jak powtarzana w zacięciu muzyka
Nie daje nam nawet złudzenia marnego,
Iż możemy sobie coś zorganizować,
By według pragnienia i ducha potrzeby
Swobodnie, intymnie życie celebrować,
Nie zaś na podglądzie, szybko i od biedy.
Przycupniemy chwilę w metrażu losowym,
Za który nam każą wiecznie słono płacić,
A już do podróży trzeba być gotowym,
Żeby przywilejów społecznych nie stracić.
Sznury zobowiązań, napięcia frustracji
Nie dają w ogóle namiastki wytchnienia.
Nawet w zasłużonym okresie wakacji
Świszcze nam nad głową tempo przyspieszenia.
W drzwiach się wciąż mijając jak prądem rażeni,
Niewiele się znamy i o sobie wiemy.
Codziennie na smyczach przez los prowadzeni
Bezwiednie się z sobą obco starzejemy.
A, gdy wreszcie w trybach wiek rdzą nas pokryje
Nieprzydatnym czyniąc i nieproduktywnym,
W samotności sidłach, ugrzęzłszy po szyję,
Dociera wnet do nas, że człek był naiwny,
Bo choć kredyt spłacił mieszkania w ruinie,
Nie ma się z kim minąć w opuszczonym gnieździe.
Dzień mu w nim nijaki beznamiętnie spłynie,
Zegarem doń szepcząc, że lepiej nie będzie.
Pożółkłe wspomnienia wybladłe od światła
Spotęgują smutek, pobudzą tęsknotę.
Kiedyż się ta pustka w moje życie wkradła? -
Zapytawszy siebie, żegnamy ochotę,
Aby wczesnym rankiem strącić sen z powieki,
Gdy za oknem świat się oceanem zdaje,
Za którym ląd tonie w błękitach daleki
A człek marnym punktem na ów tle się staje;
Gdy świadomość nęka sumienie wyrzutem
Za młodość przegraną i czas utracony.
Człek się staje z wiekiem przechodzonym butem
Przez cywilizację uprzedmiotowiony.
Stąd jałowe życie - oprogramowanie,
Które nas tresuje za chrupki przysmaczek.
Skazani jesteśmy więc na koczowanie
W zniewoleniu ciała, przez co dusza płacze.
Później... odchodzimy bez swego dorobku,
Co zalega stosem porzuconych rzeczy.
Łza się tylko kręci w płowiejącym oku.
Za plecami furtką wiatr żałobnie skrzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz