Kawa wystygła… Myśli gdzieś uciekły…
Wzrok na gałęziach zawisł, co za oknem…
Minuty jakby przez palce przeciekły,
A świat pociesza mnie wiosny widokiem.
Dusza się jednak wyrywa w zadumę,
A ciało siedzi obok samotności.
Serce się spiera z dojrzałym rozumem
O przywileje mądrości,… miłości…
Złączyłam dłonie palców swych zszywkami.
Wydech z mej piersi rozprostował skrzydła.
Tłum ludzi krzyczy za mymi plecami,
A ja naiwna już że mi obrzydła.
Kartkuję w ciszy stare kalendarze.
Przekładam zdjęcia osób, co spotkałam…
Teraz jedyne, o czym szczerze marzę
I tak naprawdę, czego bym że chciała –
To kąt na starość w powojach zieleni,
Trzask ognia, zapach kwiatów i śpiew ptaków,
Chleb i grosz marny w dziurawej kieszeni
Oraz natchnienia pełnego przysmaków;
Twoich dłoni, kochany, na ramieniu,
Matki Bożej, co po domu się krząta,
Boga, który obok siedzi w skupieniu,
Wszystkiego z troską Ojcowską dogląda;
Spokoju, ciszy oraz świadomości
Tego, co miałam, co teraz przeżywam…
Na więcej nie mam w sobie zachłanności,
Bo mimo wszystko jestem że szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz