Jagusia
piękną panną była w okolicy.
Nie
było że ładniejszej w powiecie dziewicy.
Włosy
miała, jak wełna, grubego warkocza;
Piwne
słońce w promiennych i ogromnych oczach;
Rzęs
obrąbek jak igły z sosnowego boru;
Usta
niczym pąk róży krwistego koloru;
Pierś
jedwabną, dorodną jak dwie poduszeczki
Zasłonięte
niteczką białej koroneczki;
Kibić
giętką i zgrabną na osy figurę;
Na
policzkach mak polny nakładany piórem.
Śliczna
była Jagusia. Miała powodzenie,
Ale
do kawalerów wielkie zniechęcenie,
Bo
choć każdy o rękę jej się bardzo starał
I
się wszystkim ochotnie, i z ambicją parał
Byle
tylko jej względy zdobyć oraz serce –
Trudził
się ponad siły oraz ćwiczył wielce,
Ażeby
mu niczego palcem nie wytknęła
I
innego za męża by sobie nie wzięła.
Mimo
tego Jagusia wiecznie wybrzydzała,
Bo
rycerza na koniu w koronie by chciała.
Ten
koślawy, ten krótki, tamten za szeroki,
Ten
ma włosy za jasne, a tamten ma loki,
Ten
zbyt mądry, ten głupi, a tamten zbyt prosty…
Każdy
chłopak w powiecie jak kłujące osty.
Wszyscy
zatem mężczyźni przed ołtarz pobiegli.
Leżąc
krzyżem, wołali: „Jacy że są biedni!...”
Pan
Bóg głosu wysłuchał, przed Jagusią stanął
I
powiada: „Wybieraj!, boś bardzo kochaną.
Każdy
pragnie być z tobą, założyć rodzinę.
Wybierz
zatem któregoś i zmień ust swych minę.
Oj,
niejedna by chciała mieć to powodzenie
I
wyboru mądrego w życiu uczynienie.
Który
ci się podoba z tego tłumu chłopa?
Popatrz!
Każdy cię szczerze i oddanie kocha.
Może
Józef – piekarza syn bardzo dorodny,
Do
Belmondo z urody niezwykle podobny?
Może
Krzyś, co ma humor niczym Woody Allen?
Miałabyś
z nim wesoło, lekko i wspaniale…
Albo
Jan, który śpiewa jak Julio Iglesias?
Wybierz
wreszcie któregoś i panieństwem nie strasz.
Syn
sołtysa na przykład z twarzą Banderasa
Lub
Zdzich, w którym goreje niebanalna klasa,
Który
żyje jakoby z dumą Windsorowie?
Miałabyś
pewność siebie w koronie na głowie…
Wybierz
wreszcie! – Bóg traci resztki cierpliwości –
Daję
tobie możliwość pięknej że miłości.”
„Ja
bym chciała – Jagusia cicho się odzywa,
A
Bóg ucha natęża i jej nie przerywa –
Żeby
był silny, mocny, mądry i przystojny
Oraz
do przebaczania wszystkiego mi skłonny,
Aby
czytał mi w myślach, wiedział czego pragnę,
By
pracował wytrwale, lecz dłonie miał ładne,
By
mnie nosił na rękach, cuda w domu czynił,
Aby
nigdy ni myślą, czynem nie zawinił,
By
poczucie humoru miał, wyrozumiałość,
A
tu w każdym z tych chłopów jest tego za mało.”
Pan
Bóg prośby wysłuchał, spojrzał na Jagusię,
Która
miała we smutku pogrążoną buzię,
I
w te słowa się cicho, stanowczo odzywa:
„Wiem!
więc, kiedy nareszcie będziesz ty szczęśliwa.
Ty
byś chciała takiego, co mnie przypomina,
Zatem
w twoim zapędzie tkwi taka przyczyna,
Która
ciebie wskazuje mi do powołania
Do
habitu na wieki we ślubach ubrania.
Idź
mi zatem, ma córko, biegiem do zakonu,
Byś
smutku płci męskiej nie dała nikomu.”
Tak
to mocno Jagusia w chłopach wybrzydzała,
Że
to Panu na Niebie wyboru nie dała
I
jak kazał, tak i też Jagusia zrobiła,
Że
się przed powodzeniem w habity ukryła.
I
ty panno uważaj, i ty kawalerze.
Zanim
cokolwiek zrobisz, zastanów się szczerze:
Jeśli
będziesz przebierać, żebyś nie wybrała
Oraz
siostrą zakonną, nie żoną została;
Jeśli
będziesz wymagał górnolotnym sercem,
To
zostaniesz nie mężem, lecz po prostu księdzem.
Ideału
w człowieku się wszak nie doszukasz.
Miłość
– to akceptacji wad i zalet sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz