poniedziałek, 17 maja 2021

OŻENEK

Gutek chciał się ożenić, bo miał dość szarości

I w stanie kawalerskim swojej codzienności.

Marzył mieć żonę w domu, co mu ugotuje,

Posprząta i upierze, dzieci przypilnuje,

A do tego mu wierną będzie po wiek wieków

Mimo jego wad wszelkich, skłonności do grzechów.

Szukał zatem po świecie Gutek kandydatki,

Aż się mu w tym procesie rozsypały gatki.

Wrócił zatem do domu ze spuszczoną głową,

Zaczął się na los skarżyć okrutny na nowo,

Aż się echem te wieści wszem wobec rozsiały

I do losu z pretensją gniewnie zapukały,

Na co dola-niedola usta swe przetarła,

Bo coś, siedząc pod kuchnią, z apetytem żarła.

Jak się o tym zwiedziała, że Gutek narzeka

I że na nią się skarży, i że na nią szczeka,

Zarzuciła na włosy siwe chustę z wełny,

Wzięła w tobół baniaczek alkoholu pełny

I ruszyła w pośpiechu do chałupy Gutka,

A!, że droga do niego niedługa, a krótka,

To przed progiem stanęła, do drzwi kołatając,

Po czym wlazła do izby, na nic nie czekając,

I przy stole usiadła, baniaczek wyjęła.

„Zimno, brudno u ciebie jak jasna cholera! –

Wtem się nagle odzywa, ze snu Gutka budząc,

Widząc jak to wygląda, niczym się nie łudząc –

Podaj – nagle powiada – dwie czyste szklaneczki.

Napijemy się Guciu z cukru naleweczki.

Wyjmij pęto kiełbasy oraz kromkę chleba,

Bowiem zacier drożdżowy brzuch mocno zagrzewa.”

Gutek z łóżka się zebrał, do stołu zasiada

I o swoich marzeniach szczerze opowiada,

A do tego wybrankę swoją opisuje

I bimberkiem się chętnie, zachłannie częstuje.

„Taką żonę – bełkotem kończy swe wywody –

Chciałbym mieć koło siebie, choć nie jestem młody.”

„Skąpa twoja oferta, wymagania wielkie.

Chciałbyś mieć kosztem baby niebanalne szczęście –

Dola-niedola siedzi, kreśląc sytuację

I tak oto w powadze kreśli swoje racje –

Chciałbyś żonę, co jeszcze z żadnym to nie była,

Aby dzieci dla ciebie w wierności rodziła.

Chciałbyś mieć posprzątane i wszystko uprane,

Dobrze, smacznie i zdrowo też ugotowane.

Chciałbyś żonę, co w ciebie jest tylko wpatrzona,

Z tobą zgodna i schludna, mądrze ułożona…”

„Niemożliwe to wszystko?!” – Gutek w troski wkracza

I zmartwienie westchnieniem bezradnym ogłasza.

„Znam że jedną, co nada się do takiej roli.

Mądra, schludna i wierna, pracy się nie boi.

Z żadnym jeszcze uciechy nie posmakowała

I czystości dla męża wiernie dochowała.

To podeślę ci – dola-niedola powiada –

Tę panienkę Zuzannę, jak ci odpowiada.”

Gutek ręce zaciera, głową przytakuje

I kolejną szklaneczką bimbru się częstuje…

A, gdy z kaca się zbudził miał gromadę dzieci,

Czyste okna, przez które słońce jasne świeci,

Gar na kuchni, co strawą ponętnie paruje,

I kobietę, co tyłem, bieliznę prasuje.

Oczy przetarł z niewiarą, że już ożeniony,

Więc podchodzi w podskokach z radością do żony,

Dłonie na piersi kładzie, co się wylewają,

Bo dorodne, więc ręce ledwo je trzymają,

I gdy usta wysunął by ją pocałować,

I za wszystko, co robi szczerze podziękować,

Nagle wrzasnął!, zlękniony jak zając spłoszony,

Bo aż takiej paskudnej nie chciał że mieć żony,

Więc w te pędy do doli-niedoli wyruszył,

Bo na marzeń spełnienie strasznie się obruszył.

Pięścią w drzwi mocno wali, do środka wchodzi,

Krzycząc w progu: „Kochana!, tak to się nie godzi.”

Na co dola-niedola, ręce rozkładając,

Mówi: „Żony dla ciebie wśród panien szukając,

Przeczesałam i miasta oraz wszystkie wioski,

Ciągnąc za sobą wszelkie utrapienia, troski,

Bowiem twe wymagania z cudem graniczyły

I nie miałam już szukać nadziei ni siły.

Sam żeś pragnął Zuzanny!, co mieszka za płotem,

Która za mąż pójść miała niemałą ochotę.”

„Lecz szkaradna jest bardzo, aż we dnie mnie straszy.”

„Znaleźć pannę dla ciebie, nie wiesz, co to znaczy –

Tak się dola-niedola w te słowa odzywa –

Choć urodą nie grzeszy, wiele cnót ukrywa,

Więc do narzekania nie masz że Gutku prawa,

Zwłaszcza!, że twoje życie to wieczna zabawa.

Wszystko w domu ogarnia bowiem twoja żona,

Która wciąż jest życzliwa, chociaż umęczona.”

„Fakt – wtem Gutek przyznaje – kobita robotna,

Z wielu zalet niemalże do świętej podobna,

Ale patrzeć w jej oczy,… aż strach mnie przeszywa.

Piękno ducha pod buzią paskudną się skrywa.

Co mi na to poradzisz dolo, ma niedolo?

Kiedy patrzę na żonę wnętrzności mnie bolą.” –

Tak się Gutek uskarża na swoje strapienie.

„Jest no jedno w tej sprawie mądre ozdrowienie!” –

Nagle dola-niedola pomysł swój podsuwa

I powieki Gutkowi, jak błotem, opluwa,

Po czym chłop okiem patrzy,… nie widzi niczego?!

„Cóżeś mi uczyniła na domiar że złego?!”

„Mówiłeś mi, że na żonę patrzeć już nie możesz.

Pomyślałam, iż wcale nie będzie ci gorzej,

Jeśli oczy w małżeństwie ci bielmem zarosną

I w spokoju ciemności na wiek wieków spoczną.

Patrzeć na nią nie będziesz, by siebie nie straszyć.

Lęk przed żoną w ciemności oczu możesz zaszyć.

Teraz tylko docenić czas ci jej zalety,

Gdyż do szczęścia nie trzeba wszak innej podniety,

A poza tym jej wiernym wreszcie może będziesz,

Zamiast biegać bez majtek za każdą i wszędzie.”

Gutek wrócił do domu, drogę obmacując,

I że skarżył na żonę, ogromnie żałując.

Nie przebieraj bez przerwy, jeśli wad masz wiele,

By cię w czymś nie dorwali niedoli mściciele.

Ideałów wszak nie ma wbrew oczekiwaniom.

Taką żonę masz chłopie, boś zasłużył na nią.

Jaka ci się trafiła, doceń i uszanuj,

I nad ostrym językiem przyzwoicie panuj,

Abyś czego na siebie nie ściągnął przypadkiem.

Jesteś mężem, więc życie nie może być gładkie.

Zważ na plusy, minusy życia kawalerem.

Jesteś mężem i ojcem, a mógłbyś być zerem,

A więc nie masz powodu, by ciągle narzekać.

Dobre chwalić potrzeba a gorsze przeczekać.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz