Wybacz mi Panie, że usta me milczą,
Myśli bezradne załamują ręce
I tuż nad ziemią ociężałe wiszą,
Że coraz wolniej bije moje serce.
Gdziekolwiek noga moja nie postanie,
Tam pustką ziaje świat pełen zgnilizny.
Szukałam, szukam Cię w tym świecie
Panie,
Spijając potem z życia smak trucizny.
Ulice puste, ścieżki zarośnięte
Wiją się wokół stóp okową węża,
A obok twarze martwe i posępne…
Coraz się bardziej tłum trupów
zagęszcza.
Kościoły kłódką jak pasem przepięte,
Dzwonnice martwe jak grób rozgrzebany.
Czasami tylko wiatr zwiedza to miejsce
W kapturze liści za mnicha przebrany,
A dostojnicy Twojego Kościoła
Dyspensą grzechy na swój wózek biorą.
W duszach bez Chleba, Wina żałość woła,
Aż się żałobą marszczy śmierci czoło.
Wszyscy się w strachu w domach pochowali.
Brzemienne łona skrobane aborcją
Padliną pachną, którą czuć z oddali…
Odkąd morderstwo jest zbawienną
opcją?!...
W domach rodzinnych tragedie się toczą,
A stalaktyty wisielców pod niebem
Śluzem kłopotów przeróżnych się moczą,
Bo w tym chaosie nie znalazły Ciebie.
Sztuka już nawet prostytucję chwali,
Brzydotą karmi człeka od kołyski.
Moralność na łeb i szyję się wali,
A w ciszy słychać demoniczne piski.
Diabeł już hieny swe spuścił z
łańcucha,
Więc żywcem bestia pożera ofiary.
Dziecko już matki i ojca nie słucha.
Zbędnym przedmiotem zda się kto jest
stary.
Kłamstwa spływają zewsząd wodospady,
Manipulacja wolność zniewoliła,
A chodnikami lubieżne parady
Płyną jak szamba niszczycielska siła.
Czas wyrwał z ludzi wszelaką
wrażliwość,
Więc obojętność w nich się przebudziła.
Dziś tylko popęd jest jakoby miłość,
Bezwzględna podłość w sukces się
wtopiła.
Każdy, kto z Tobą, tak jest traktowany
Jakby postradał zmysły w obłąkaniu.
Dłonie z różańcem blokują kajdany…
Kroki w sznurówek milkną poplątaniu.
W tym wszystkim trudno jest o jakieś
zdanie,
Bo słowa ciążą na sercu niemocą,
Więc, że nie mówię nic, wybacz mi
Panie,
Choć się przyglądam Twym stroskanym
oczom
I wiem, że ciasno jest mi, niewygodnie,
I że w tym świecie się nie odnajduję.
Dusza Cię wielbić nie może swobodnie,
Choć ciało duszy dać szansę próbuje,
Lecz zdam się sobie żywcem pogrzebana,
Więc ziemia piersi bezdechem ugniata.
Milczę i patrzę na mojego Pana,
Nie będąc częścią doczesnego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz