sobota, 25 lipca 2020

SCHYŁEK SŁOŃCA


Pamiętam zapach jabłek, które spadły z drzewa
I które dojrzewały winnym octem w trawie
Niczym małe bochenki rosnącego chleba
Drzemiącego w płomieniach ziół dzikich przyprawie.

Pamiętam zapach śliwek brzemiennych gałęzi
W fioletowej koszulce z niebieskim nalotem,
W których miąższ soczysty barwą miodu się gnieździ,
Wabiąc w sploty konarów osy swoim słodem.

Pamiętam w stodole aromat słońca w sianie,
A pod nim ulęgałek garście rozłożone
I na kuchni kaflowej gruszek ususzanie
W równe plastry z kwiatuszkiem z pestek pokrojone.

Pamiętam zapach grzybów na kolcach tarniny
Porozkładanej rzędem na ciepłych fajerach;
Orzechów wyciąganych do słoja z łupiny
I jeżyn, które w weki z cukrem się przeciera.

Pamiętam zapach ściółki i szyszek sosnowych
Lub tych, które spod świerka się w worek zbierało,
Kasztanów lśniących woskiem w skorupach brązowych,
Żołędzi,… bo tym wszystkim dom się przystrajało.

Pamiętam zapach deszczu, co krople w dach wbijał
I do mieszkań zaglądał strugami po szybach,
Strumieniami o schody, progi się odbijał
I w kałużach się chował niczym w stawie ryba.

Pamiętam drobnym kwiatem rozsypane wrzosy
Pod falbaną paproci z rdzawym wykończeniem
I pajęczyn zniszczone i rozwiane włosy
Rozczesane w przestrzeni z lekkim rozmarzeniem.

Pamiętam dźwięk pociągu, co lasy przecinał
Smugą dymu, co czubki drzew z niebem łączyła.
Kiedy zamykam oczy,… wciąż pędzi po szynach…
Za nim jakoby chmura szarości pędziła…

Pamiętam wieczór, który w oparach się wznosił,
Szczyptą chłodu przyprawiał powietrze znużone,
I księżyc, co kadłubem przez ciemność przechodził,
Szum liści, co spadały z gałązek strącone.

Pamiętam głuchoniemą ciszę, która drogą
Przechodziła przez Wąsosz z rękoma w modlitwie,
Tę atmosferę myśli uroczyście błogą
Oraz smugi światła, co spływały przejrzyście

Z przydrożnych latarni, które niczym żurawie
Pochylały swe głowy w pokorze na ziemią
I jasność rozlewały na pożółkłej trawie,
Co zdała się podobna srebrzystym promieniom.

Pamiętam psów szczekanie i echo w obłędzie,
Co wpadało w obejścia i w pnącza zieleni,
Lamentując żałośnie: „Co też z nami będzie,
Kiedy wszystko to zgaśnie i w popiół się zmieni?!”…

Dziś niekiedy w te czasy przenoszą mnie dźwięki,
Aromaty podobne do tamtych z przeszłości.
Zegar cofa wskazówki, niosąc kluczy pęki,
Otwierając drzwi wspomnień, w których zmysł mój gości.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz