środa, 22 lipca 2020

PRZYKAZANIE


Coś się skończyło, chyba?... bezpowrotnie,
Bo jeśli wróci, to nie takie samo.
Niech teraz dusza po żalu odpocznie,
By w lepszym stanie nowe ją zastało.

Czas jest najwyższy przemeblować życie,
Ściany odświeżyć, pootwierać okna,
Z zapachem kartek w kupionym zeszycie
Czekać cierpliwie, co mnie jutro spotka.

Może rozrzucę kilka kropel smutku,
By pożyteczne z tego powschodziło
I się wycofam z tego powolutku,
Co za mną przykre się już wydarzyło.

Nie będzie lekko, łatwo i przyjemnie,
Ale poddawać się przecież nie mogę.
Człowiek nie żyje przecież nadaremnie –
Powinien trzymać godnie w górze głowę.

Nie chciałam wiele – jedynie szacunku,
Pięć minut czasu, poczucie kochanej,
A dostawałam miliony rachunków
I obowiązek pozostania samej,

Więc proch strzepuję z opuchniętej nogi,
Opuszczam miejsca, w których nikt mnie nie chce.
Bądź chociaż przy mnie Boże Ty mój Drogi,
Aby miłością nadal biło serce.

Nie potrzebuję mieć już telefonu
I papeterię wyrzucam do kosza.
Chcę żyć, lecz w pełni, a nie po kryjomu
Jakbym od wszystkich była znacznie gorsza.

Może wyrzucę z domu telewizor
I spłoszę książki jak jaskółki w locie.
Czas na codzienność spojrzeć w noktowizor,
Aby zrozumieć – świat nie błyszczy w złocie.

Przygnębiające kąty mego losu
Zasłonię kwiatów kaskadą zieloną
I nie pozwolę dzielić sobie włosów
Ani na dwoje, ani też na czworo.

Żądam i pragnę być tylko potrzebną.
Chcę, by ktoś tęsknił, kiedy mnie nie widzi.
Buntu zapędy na ratunek biegną,
Gdy ktoś mną gardzi, gdy ktoś się mnie wstydzi,

Gdy ktoś korzysta ze mnie jak z przedmiotu,
By zaspokoić własne widzimisię.
Nie chcę nikomu wszak czynić kłopotu,
Lecz przedmiotowość nie podoba mi się.

Ktoś kiedyś mądrze z Niebiosów powiedział,
Aby miłować bliźniego jak siebie,
Więc pewnie wtedy doskonale wiedział,
Że człek człowieka w swej pysze pogrzebie,

Dlatego przybił do słupa drogowskaz,
Byśmy wzajemnie choć się szanowali,
My zaś tę mądrość mamy jako rozkaz,
Bośmy za bardzo siebie pokochali

I to mnie mierzi, to unieszczęśliwia,
Zatem odchodzę, skąd mnie nikt nie kocha,
Gdzie miłość gore, ale nie prawdziwa,
Egoistyczne swe potrzeby chowa,

By móc mnie tylko zniewolić, przywłaszczyć
I wykorzystać jak rzecz do użytku –
Samotność wówczas to dla duszy zaszczyt.
Ciało podźwignie się zeń powolutku.

Kocham i pragnę żyć z odwzajemnieniem
Choćby poczucia, że jestem kochaną.
Kto mną pogardza niech będzie wspomnieniem,
Kto zaś miłuje – drogą mą wybraną.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz