poniedziałek, 20 listopada 2023

ZŁOCISTE BRZOZY...

Złociste brzozy zaglądają w okno.

Wiatr w nie jakoby czółenkiem się wplata

I, rozstawiając we framudze krosno,

Z nici gałązek tkaninę wyplata,


Co się rozciąga liśćmi na trawniku

Jak pled, pod którym smacznie śpią korzenie.

Przędzy w koronach ów brzóz jest bez liku,

Więc wiatr zeń płótno tworzy niestrudzenie.


Włókna szelestów szumem rozwijane

Ciągną się nicią ze szpuli konarów

Na źdźbła jak szpilki w ziemię powbijane,

Z których powstaje hydrofon sonaru,


Przez co się przestrzeń falą dźwięków staje,

Aż szyby w oknach drżą echolokacją

A ja się porwać partyturom daję,

Niesiona zmysłów rozkoszną wibracją


Pod szary błękit granatem rozmyty,

Gdzie się skraplają wilgoci opary...

Przestwór wolności w tej chwili odkryty,

Którego nigdy nie zdradzą pomiary,


Na wskroś przeszywa ciało odprężone,

Myśli motyli stadem wypłaszając,

Więc... te szybują rojem rozproszone,

Skrzydłami westchnień w pośpiechu machając...


I tak dobrnęłam do dna filiżanki

Ze smakiem kawy na milczących ustach.

Poranek pachnie słodyczą owsianki,

Którą zagęszcza weń roztarta gruszka.


Siadam przy stole, ale w zawieszeniu.

Nie czuję głodu, bo duch nakarmiony.

Wychodzę z domu w lekkim rozmarzeniu.

Niech mnie obmyją brzóz liści miliony...


Staję pod strzechą gałęzi tańczących.

Zamykam oczy oraz twarz unoszę,

Na którą spada strumień wirujący

Złota jak z worów sypiące się grosze


I brzęk bilonu z wszech stron mnie opływa,

Gdy monetami w monety uderza.

Jaka ja jestem bezwstydnie szczęśliwa,

Że aż świadomość temu nie dowierza


I podszczypuje mnie na pokuszenie

Jakby sprawdzała siłę mojej woli.

Ja, okazując jej lekceważenie,

Latam nad niebem, choć ciało me stoi


Pod zadaszeniem brzóz rozczesywanych,

Które kosmyki złotych włosów gubią,

Gdzie sukna liści ze sobą splatanych

Misternym pięknem jesieni się chlubią.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz