Wyleciała z domu osa
Nadąsana niebywale,
Z fochem więc unosi nosa,
Skrzydełkami zaś zuchwale
Macha, brzęcząc dokuczliwie
Jakby wszystkich ostrzegała,
Że odniesie się złośliwie,
Jeśli tylko będzie chciała,
Do każdego, kto ją trąci,
Choćby muśnie przypadkowo,
Bo ją dziś potwornie korci -
Nawet dręczy gorączkowo -
Żeby wyżyć się na słabszym,
Dać emocjom upust wszelki.
Gniewem wszak targana strasznym
Czuła upór w sobie wielki,
Niemożliwy do odparcia,
Co ją zmuszał do zaczepki,
Aby doszło dziś do starcia,
Do (co najmniej!) ostrej sprzeczki.
Lecąc, więc się rozglądała
Dookoła bardzo bacznie.
Z zawziętością tak szukała
Kogoś, z kim spór o nic zacznie.
Wtem ramieniem ją zaczepił
Niespodzianie wiatr w pośpiechu.
Wzrok struchlały w osę wlepił,
Przy nieśmiałym zaś uśmiechu
Prosił ją o wybaczenie,
Mówiąc, że jest już spóźniony.
W osie wrzało oburzenie.
Widząc wiatr w skłonie schylony,
Wysunęła żądło długie,
Zacisnęła dłonie w pięści
Zakręciła się na czubie,
Przy odwłoku co się mieści,
I jak szpadą nim poczęła
Machać, świstać i przebijać
Wiatr, na który się zawzięła,
Co się zaczął kulić, zwijać,
By uchronić się przed osą,
Co go żądłem nakłuwała.
W końcu uciekł przed nią boso.
Osa sama więc została
I choć wiatr w świat, hen!, pognała,
Nie pozbyła się wściekłości.
Zatem znów się rozglądała,
By policzyć komuś kości.
Nagle w dali zobaczyła
Na stokrotce biedroneczkę.
Żądło chwilę naostrzyła
I wcisnęła swą szpileczkę
W odwłok małej biedroneczki,
Która w niebo poleciała,
Pogubiwszy swe kropeczki,
Skrzydełkami pomachała
I jęczała, wyła z bólu,
Echem siejąc swe lamenty.
Aż zawrzało z trwogi w ulu.
Gdzie rój pszczół żalem przejęty
Skrzyknął nagle się w szeregi,
Aby osę precz przegonić.
I dostała osa cięgi,
Gdyż nie mogła się osłonić
Od nadmiaru żądeł wkoło,
Co jak igły się wkuwały
W brzuszek, odwłok, kark i czoło,
I gdzie tylko miejsce miały.
Z trudem osa się wymknęła,
Z kręgu pszczół się wyśliznęła,
Na skrzydełkach przefrunęła
I w krzew róży się wepchnęła.
W zwoju liści się schowała,
Co był gęsto poplątany.
Żądła z siebie wyciągała,
Opatrując w płaczu rany.
Wtem się pasikonik zjawił,
Główką kręcąc ze współczuciem
I te słowa osie prawił
Z delikatnym doń wyczuciem:
"Trzeba znaleźć w sobie siłę,
By drugiemu że nie czynić
Tego, co tobie nie miłe.
Teraz siebie możesz winić
Za to, co cię dziś spotkało.
Jakżeś żądłem wojowała,
To się żądłem ci dostało."
Wtem się osa rozpłakała.
Morał z tego płynie taki:
Kiedy innych nie szanujesz,
Ból się tobie da we znaki.
Coś złe zrobił - pożałujesz.
Dobro czyniąc zaś, zyskujesz,
Choć to nie jest łatwe wcale.
Kiedy podle postępujesz,
Nieszczęśliwym jesteś stale.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz