czwartek, 15 marca 2018

W PODSKOKACH OPTYMIZMU


Pod powiekami mam drzwi mojej duszy –
Czarne jeziora prawdy nieskażonej.
Jak tylko czujność powieki poruszy,
Można w nich ujrzeć siłę niestrudzonej
Kobiety, która podnosi się ze zgliszczy,
Nadziei skrzydłem zahacza o chmury,
Trudności życia niestrudzenie niszczy,
Choć jest niewielkiej, mizernej postury.

Nie mam potężnej, niezłomnej natury,
Nieśmiertelnego w wytrwałości ducha,
Po prostu każdy czas, choćby ponury,
Choćby w nim była najgorsza posucha,
Wtulam do serca niczym dziecię matka,
By uspokoić burzliwe zwątpienia
I jak w radości szalona wariatka
Pędzę przez drogi bez tchu i wytchnienia.

Za krótkie życie – więdnie z każdą chwilą
I niczym kwiaty, co w słonecznym żarze
Bezradnie w smutku główki skromne chylą,
Tak i my wszyscy będziemy się starzeć,
Więc pora słuszna i wielka potrzeba,
By zawsze widzieć tęczowe pastele
Nawet na skroniach żałobnego nieba,
Bo życie płynie, czasu jest niewiele.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz