wtorek, 20 marca 2018

PANI WIOSNA

Przyszła wiosna jakby czymś stroskana,
Smutna, blada, szara, deszczem zapłakana,
Z koroną na głowie gałęzi sterczących,
Z włosem traw pożółkłych, obumierających.

Drobną stópką zdeptała mokre bruzdy ziemi,
Ciągnąc za sobą szale zeszłorocznych cieni,
Wodząc wzrokiem dokoła jakby obłąkania
I drżąc cała od serca lękiem kołatania.

Gdzie zgubiłaś najmilsza kwiatem tkane suknie?
Idziesz w mglistym, zszarpanym i dziurawym płótnie.
Oczy twoje się topią kryształową rosą.
Idziesz milcząca, naga, kroki stawiasz boso.

Kto cię skrzywdził?! Kto ukradł wianek polnych kwiatów?
Kto cię smagał po kostkach wicią ostrych batów?
Kto wyskubał z koszyka ptaki rozśpiewane,
Zdeptał pąki zieleni przymrozkiem zerwane?

Usiądź proszę przy stole, napij się herbaty.
Odpocznij. Jutro rano zakwitną rabaty.
Obmyj stopy strudzone podróżą z daleka.
Ciepły kąt na poduszce już na ciebie czeka,

A kiedy się uwolnisz z sideł przemęczenia,
Zobaczysz jak się niebo słońcem rozpromienia.
Założysz suknię z kwiatów pospinanych pszczołą,
Roztoczysz wokół aurę prześlicznie wesołą.

Tymczasem idź odpocząć wiosno przygnębiona
I czymś okropnie smutnym strasznie zasmucona.
Rozpalę w piecu ogień, by ciepło ci było.
Śpij najmilsza,… co straszne, właśnie się skończyło.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz