środa, 7 marca 2018

BEZ POŚPIECHU


Powoli sączę butelkę wina – kolejny rok.
Krwią stygnie w ustach zastygła godzina,
Popłynął w głębię zamyślenia mój wzrok,
W słonecznym splocie coś się kończy i coś zaczyna
I płynie rwącym nurtem przemijania
Wbrew woli ludzkiej czy też wbrew wyborów,
Wiele tajemnic przed duszą odsłania,
Wiele odcieni przeróżnych kolorów.

Wiją się wokół strużkami refleksji strumienie,
Zaduma sunie po bezkresnym niebie,
Pączkuje we wnętrz błogie ukojenie,
Goszcząc me zmysły spokojem przyjaźnie i szczerze,
Jakby z matczynym oddaniem i troską
Tuliło w sercu mą ulotną duszę…
I choć jest wokół bez szaleństwa, prosto,
Czuję, że zostać w tym momencie muszę.

Nigdzie się w życiu nie zrywam i nigdzie nie spieszę.
Sączę butelkę pełną przyszłych godzin
I drobną rzeczą w smutku się pocieszę,
Sekundą karmię, co gorycz niejedną osłodzi,
Gdyż w tej zdolności jest szczęścia przyczyna –
Znaleźć w kruchości bezcenne znaczenie.
Nadzieją zawsze radość się zaczyna…
Ważne, by spostrzec jej płoche istnienie.

Życie się sączy z gron winnych niczym z soku godzin,
Dojrzewa w duszy jak w drewnianej beczce,
Nektar owoców ten bukiet osłodzi,
Cierpkością zaostrzy smak drzemiące w nim powietrze,
A kiedy przyjdzie chwila degustacji,
W której dojrzałość w człowieku pączkuje,
Strumień krwisty napełni lampkę racji,
Odkrywając co i ile kosztuje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz