Powoli sączę butelkę wina – kolejny
rok.
Krwią stygnie w ustach zastygła
godzina,
Popłynął w głębię zamyślenia mój
wzrok,
W słonecznym splocie coś się kończy
i coś zaczyna
I płynie rwącym nurtem przemijania
Wbrew woli ludzkiej czy też wbrew wyborów,
Wiele tajemnic przed duszą
odsłania,
Wiele odcieni przeróżnych kolorów.
Wiją się wokół strużkami refleksji
strumienie,
Zaduma sunie po bezkresnym niebie,
Pączkuje we wnętrz błogie ukojenie,
Goszcząc me zmysły spokojem
przyjaźnie i szczerze,
Jakby z matczynym oddaniem i troską
Tuliło w sercu mą ulotną duszę…
I choć jest wokół bez szaleństwa,
prosto,
Czuję, że zostać w tym momencie
muszę.
Nigdzie się w życiu nie zrywam i
nigdzie nie spieszę.
Sączę butelkę pełną przyszłych
godzin
I drobną rzeczą w smutku się
pocieszę,
Sekundą karmię, co gorycz niejedną
osłodzi,
Gdyż w tej zdolności jest szczęścia
przyczyna –
Znaleźć w kruchości bezcenne
znaczenie.
Nadzieją zawsze radość się zaczyna…
Ważne, by spostrzec jej płoche
istnienie.
Życie się sączy z gron winnych
niczym z soku godzin,
Dojrzewa w duszy jak w drewnianej
beczce,
Nektar owoców ten bukiet osłodzi,
Cierpkością zaostrzy smak drzemiące
w nim powietrze,
A kiedy przyjdzie chwila
degustacji,
W której dojrzałość w człowieku
pączkuje,
Strumień krwisty napełni lampkę
racji,
Odkrywając co i ile kosztuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz