Czas lokomotywą pędzi po błękicie,
Zataczając tumany przepalonych
godzin.
Dymem przemijania zapisane życie…
Nie pamiętam wszystkiego.
Nie szkodzi… nie szkodzi…
Siedzę sobie na łóżku gotowa do
drogi.
Obok bagaż z biletem w nieznane.
Odpoczywam w zadumie, by oswoić
nogi,
Które iść chcą przed siebie
Niczym konie wolnością uskrzydlane.
Mam niewiele w walizce, bo wiele
nie miałam.
Wypełniony zeszyt w zniszczonych
okładkach.
Halkę, ołówek, pomadkę do ust
spakowałam,
Starą książkę z poddasza i
zakładkę…
Zakładkę z uschniętego kwiatka.
Pora w drogę! – pociągu
westchnienie mnie wzywa.
Przygładziłam splatane w kok włosy.
Dziś wesoła, lecz jutro może będę
szczęśliwa
Kiedy w słońcu zatopię
Wciąż zachłanne na jutro oczy.
Ruszam w podróż, lecz zanim odejdę
na zawsze
Wyrwę chociaż karteczkę z pożółkłego
zeszytu.
Na tej kartce rozdmucham liter
kruche dmuchawce,
By zostawić po sobie drobny znak –
Okruszek mego bytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz