Rozchylają spódnice przebiśniegi,
Dryfujące na falach ochłodzenia.
Bielą główek pokornych szeregi
Pochylają się w ciszy rozmodlenia
I żonkile są w pąkach skulone,
Pochylone w pokłonie czuwania,
I krokusy się zdają uśpione…
Szpaler liści ich łuski osłania.
Czas się widać zatrzymał w biegu.
Zegar w porcie zatrzymał wskazówki.
Na karteczkach siwego śniegu
Odciśnięte są ślady pocztówki.
Wiatr się zdaje ich treści
roznosić,
Przekazując wiadomość w pośpiechu…
Nie wiem, co też próbuje ogłosić.
Światu nie jest to jednak do
śmiechu.
Wielką żałość się czuje w
powietrzu.
Drzewa wiją się w ciężkim lamencie.
Łono ziemi jak kruszywo pieprzu
Bezpłodnością się zdaje przeklęte.
Cisza wokół… nie słychać
stworzenia,
Żadnych życia bledziutkich
odgłosów.
Wierzby, brzozy w akcie rozżalenia
Szarpią dłońmi kosmyki włosów.
Mróz przeszywa przestrzeni serce.
Wyje rozpacz golizną rażąca.
Smutek snuje się w poniewierce,
Wypatrując z tęsknotą słońca.
Co się dzieje z tą porą okrutną,
Która kolej zmieniła porządku?...
Świat się wtopił w tę chwilę
pokutną,
Pozbawiony nadziei, rozsądku,
Jakby dźwigał krzyż grzechów
ludzkości.
Czas rozpocząć rachunek sumienia,
Ruszyć w pogoń za głosem miłości.
Czas przebudzić się z odrętwienia,
Wyrwać z sideł bezdusznej
zazdrości,
Zacząć z wiosną czas przemienienia
Rozgrzać sercem skostniałe kości…
Życie nasze – dmuchawiec istnienia.
Nie obiecał nam los przyszłości.
Bez wartości są ludzkie dążenia –
Wyścig marnych, doczesnych marności
Pozbawionych wyższego pragnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz