poniedziałek, 1 lutego 2021

ŻYCZENIE

Porozrzucane karteczki papieru

Wokół mnie krążą, jak nad morzem mewy,

A grosz mych marzeń w zniszczonym portfelu

Być może starczy chociażby na plewy,

Które los sypnie spośród rzeczy wielu,

Jakoby łuskę ściągniętą z pszenicy,

Uśmiechem drwiny, mając mnie na celu,

Zastygnie bólem w samotnej źrenicy…

I spojrzę wówczas w błękity nade mną

Na moje myśli o skrzydłach rozpiętych.

Być może przeszłam w mym życiu niejedno,

Lecz pośród wspomnień empatią przejętych,

Mam to, co czyni człowieka człowiekiem –

Sumienie zdarte, jak butów podeszwy,

Smak kromki chleba przepijanej mlekiem

I strat ogromy bez należnej reszty…

Stąd!, każda kropla, co stygnie na rzęsach,

Bezcennym skarbem dla duszy mej bywa…

Niekiedy ciało zakleszczone w pętach

Czuło na sercu, jak parzy pokrzywa.

To wszystko jednak lepszą mnie dziś czyni,

Pozwala patrzeć na świat mądrym okiem

I ciało duszy czy siebie nie wini,

Że szło nierzadko chromym, chwiejnym krokiem.

Dziś mam walizkę pełną doświadczenia:

Cierpienia, smutku, złości i rozpaczy,

Jak i radości, miłości, natchnienia –

Stanów cenniejszych niż konta bogaczy.

Stoję przy porcie z podniesioną głową.

Patrzę, jak czasu fale odpływają.

Nogi do przodu już nieść mnie nie mogą,

A duszy skrzydła pod niebem fruwają.

Szczęśliwa jestem, jak rzadko kto kiedy,

Bogata również, jak nikt na tym świecie,

Choć znam smak każdej i nędzy, i biedy,

Co codziennością się włóczy i plecie.

Stoję przy porcie wdzięczna i spokojna.

Duch niepokorny kartki ze mnie zrywa –

Każdą z tych myśli zapisać żem skłonna…

Natchnienie wielkie, lecz czasu ubywa.

Nie wiem, czy zdążę swą duszę rozpisać,

Zanim podpłynie łódź mojego końca?

Lecą me słowa, które trudno schwytać.

Nutą ich śpiewa dusza gorejąca.

Patrzę za siebie z lekkim rozrzewnieniem.

Nostalgia dłonią trzyma mnie za ramię.

Mam tylko jedno, banalne życzenie,

By nie zawiodła mnie ułomna pamięć.

Dajże do końca Panie Boże pisać.

Daj rzeźbić w słowie, jak mało któremu.

Nie pozwól głowie o sens słowa pytać,

A duszy pozwól oddać że się jemu.

Czyż to nie piękna modlitwa, bo wzniosła,

Gdy człowiek słowem na kartce się staje?

Ty, jako Słowo – Trzon mojego wiosła,

Pielęgnuj we mnie języka zwyczaje

I każdą głoską, literą na płótnie

Bierz po kawałku duszę mą do Nieba.

Gdy przeznaczenie moje życie utnie,

Niech szelest kartek moją duszą śpiewa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz