piątek, 19 lutego 2021

ŻARTY I ŚLIMAK UPARTY

Pewien ślimak dom swój dźwigał.

Często zatem odpoczywał.

Nie jest proste to zadanie!

Dom – nie plecak, nie ubranie! –

Waży sporo, przyznać trzeba.

To, jak ciężar niemal drzewa,

Więc niełatwo ślimakowi

Sprostać nodze i domowi,

Który wszędzie z sobą dźwiga,

Więc zmęczony odpoczywa,

Kroki wolno swe stawiając,

Sapiąc, dysząc, narzekając.

„Ale heca! Ale heca!

Ślimak nosi dom na plecach. –

Śmiały sroki się bezczelnie,

Oblepiając wzdłuż gałęzie

Drogi, którą ślimak kroczył,

Wycierając łzawe oczy –

Czy to mięczak, czy dom może,

Który wznosi się na nodze?! –

Dokuczały, jak nikomu,

Więc się zamknął ślimak w domu,

By nie słyszeć drwin złośliwych

I słów przykrych, uszczypliwych –

Bądźże mądry, jak przystało.

Marne twoje przecież ciało.

Zrzuć tę chałupę byle jaką.

Poprzyglądajże się ptakom

I na drzewie, gdzie wspaniale,

Zbuduj dom swój już na stałe.” –

Tak mu sroki doradzały

I okrutnie z niego śmiały.

Mimo jednak tych wskazówek,

Uszczypliwie przykrych słówek,

Ślimak z domem szedł przed siebie.

Dokąd?!... – sam on jeszcze nie wie,

Lecz!, gdzie zechce, tam przystanie,

W domu smaczne zje śniadanie,

Przed obiadem też się zdrzemnie

I nie błądzi nadaremnie,

Bo gdzie ślimak, tam dom jego.

Czy jest coś że wspanialszego?!

Wolnym krokiem spaceruje,

Dom na plecach transportuje

W miejsca nowe i nieznane,

Z przyjemnością że zwiedzane.

„Ale heca! Ale heca!

Ślimak dźwiga dom na plecach! –

Wtem znów śmiechy oraz drwiny –

Nie wierzymy, w co widzimy. –

Żartowały polne myszy –

Z śmiechu pęknie, kto usłyszy.

Kto to widział?! Kto to widział?!

Kto na plecach dom by dźwigał?!

Weźże sobie norkę w ziemi.

Dom na stałe życie zmieni

Na wygodne i łatwiejsze

Oraz znacznie przyjemniejsze.

Bez bagażu wszak na plecach

Chodzić luzem to uciecha.” –

Doradzały polne myszy,

Drażniąc śmiechem brzmienie ciszy.

Ślimak jednak nie posłuchał.

Wtem zleciała z nieba plucha!,

Wiało, grzmiało, deszczem lało

I gałęzie połamało,

Gniazda ptakom poniszczyło,

Norki myszom wypełniło

Wodą z nieba, co opadła

I do domków ich się wkradła.

A, gdy wokół już ucichło,

Gdy zza chmur słonko rozbłysło,

Wypełzł ślimak z swego domu,

Co się stoczył po kryjomu

Pod źdźbła trawy poplątanej

I przez wiatr mocno związanej,

W której cichym to ukryciu

Ostał ślimak się przy życiu

Bez uszczerbku i bez straty,

Jako biedny i bogaty,

Bo na plecach z swym dobytkiem

Miał że kąty domu wszystkie

I przez burzę nie zniszczone,

Ale suche, ocalone.

Morał z tego płynie taki –

Dom mieć skromny, jak ślimaki,

W niczym przecież nie zawadza

I nikomu nie przeszkadza.

Najważniejsze! – mieć schronienie.

Nieistotnym jest marzenie,

By zajmować to pałace,

W których często smutek płacze.

Dom to twoja jest wygoda,

Która tobie się podoba.

Jeśli komuś nie pasuje,

Kto zeń szydzi i żartuje,

Niech nie wchodzi w twoje progi,

Kiedy sercem jest ubogi.

Żaden z niego to przyjaciel,

Gdy drwi z ciebie w twojej chacie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz