Ziemia pode mną stóp mych nie poznaje,
Bo się na boso do niej nie tuliły.
Ślad mój swym kształtem, wielkością odstaje
Od tych, co w serce już się jej wtopiły,
Co na jej łonie krok swój odcisnęły
Jako ten pierwszy, dłońmi podtrzymany,
A moje stopy skądinąd się wzięły.
Chód ich był silny i zdecydowany.
Spostrzegła ziemia, że są całkiem obce.
W palcach traw nigdy wszak ich nie pieściła.
Widziała, że je z troską strzegło Słońce,
Więc się przed nimi czujnie otworzyła,
A przyglądawszy się im dnia każdego,
Gdy te do domu ścieżkami błądziły,
Poczuła ziemia coś wyjątkowego,
Co te po sobie, nań krocząc, gubiły,
Więc niespodzianie łzami się zalała
I pochyliła matki wrażliwością,
I jak swoimi się opiekowała,
Traktując stopy me z dbałą czułością,
Przez co te śmielej nań kroki stawiały
Z obręczą kwiatów polnych jak gołębie
I wręcz tanecznie po ziemi hasały
Na wzór pocztowych ptaków w lśniącym kłębie,
Który się bielą w błękitach odbija
Jakoby światłem czystej niewinności.
Teraz im ziemia życzliwością sprzyja,
Kwitnąc pod nimi żyznością miłości.
Ziemio wygnańców, coś mnie przygarnęła,
Mając że litość niczym nad sierotą,
Obok mej Matki - Polski żeś stanęła,
Więc dbam o ciebie ze szczerą ochotą
I już nie szukam szlaku powrotnego,
Idąc za kluczem bocianów w czas wiosny.
Naturą dziecka adoptowanego
W mym sercu będą obie Matki rosły.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz