środa, 14 lutego 2024

DZIĘKI MYŚLOM

Tylko ja i myśli - nikt nam nie przeszkadza...

Noc jeszcze za oknem, choć późna godzina.

Kielichami latarń światło się rozsadza,

A już nie śpi miasta żarłoczna gadzina.


Niebawem mi przyjdzie zostawić, co dobre.

Na klucz zamknąć myśli urwane w połowie.

Zakołaczą żalem u drzwi tylko skoble

I ciężar osiądzie na zmęczonej głowie.


Na stole zostanie niedopita kawa,

Której aromatem zwietrzeje powietrze.

Godzina refleksji przepadnie łaskawa

Jak pierwszym przymrozkiem z trwa wygnane świerszcze.


Krok za krokiem Ziemię pchnie wokół orbity.

Zazgrzyta łańcuchem przyciągania ścieżka,

Do której się człowiek wydaje przybity

Faktem, że w pobliżu jej długości mieszka.


Idąc, dnia każdego obraca się stale

Niczym młyńskie koło wodą napędzane.

Całe swoje życie, które wziął na szalę,

Przez sito zegara bywa przesiewane


Jak w poszukiwaniu złota nad potokiem,

By w mule spraw wielu móc się czymś pocieszyć.

Nędznym zapowiada się przyszłość widokiem,

Bo się człowiek coraz bardziej musi spieszyć,


O czym świadczą cienie, co nie nadążają

Za swym właścicielem wręcz niedoścignionym,

Które w szczerym słońcu haniebnie odstają -

Tak jest dzisiaj każdy sobą zagoniony.


Samotność się przez to cierpiąca pogłębia,

Słabszych, bo wrażliwszych, mija się z daleka.

Natura w człowieku ma skłonności węża -

Dla korzyści w skórę się nową obleka.


Pogoń za luksusem zdeptała wartości,

Z godności zrobiła tanią prostytutkę,

Postawiła dumnie wstrętny znak równości

Między tym, co wieczne, oraz tym, co krótkie.


Świat stał się jedynie złotkiem po cukierku -

Nie ma w nim niczego cennego prócz wspomnień.

Które zgromadziwszy w sobie od pół wieku

Celebruję w chwilach refleksji przytomnie,


Unikając zgiełku, co gdzieś w tle zanika,

Rzeczywistość w tyle chętnie zostawiając...

Ciszy szeleszczącej chłonie mnie muzyka,

Nutami obłoków na ziemię spadając


I zsypując tonu opuszką ziarenka,

Odsłania niteczki kiełkującej trawy...

Słyszę jak się spulchnia i jak bańka pęka,

Falując rzęsami zielonej murawy,


Której łaskotanie podrywa me stopy

Jak wiatrem motyle w tańcu rozsiewane.

Uszczypnięcia czuję lodowatej rosy.

Nogi me są mrowiem jej łez obmywane...


Tymczasem mi trzeba klucz w zamku przekręcić,

Założyć obuwie ciężkie, niewygodne.

Kiedy skończę pracę, wrócę w mej pamięci

Do scen, co są sercu bliskie, szczęściem płodne


I dzięki mym myślom przywrócę stracone,

By barwy nabrały - jak dawniej - rumieńców,

I zakwitnie znowu, co wyjałowione,

A ja będę leżeć w łąkowym kobiercu.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz