wtorek, 6 lutego 2024

DOBRY DZIEŃ

Ależ się ptactwo chórem rozśpiewało

Jakby w operze arią o poranku

I filharmonią mistrzowsko rozbrzmiało

Nut się mnożących w echu bez ustanku.


Drzewa jak grabie zębami sterczące

Nawet się pąkiem liści nie zsypały,

A ich korony trelem wibrujące

Wbrew skocznym rytmom niewzruszone stały,


Przez co ciekawskie oko szpiegujące,

Które gałęzi chce rozpętać zwoje,

By móc uwolnić ptaki weń siedzące,

Budzi myślami w sercu niepokoje,


Gdyż nie jest zdolne konarów rozplątać

I wzrokiem z sideł ptaszyny wyciągnąć.

Na próżno przyszło że mu się rozglądać

I za odgłosem w bezradności ciągnąć.


Niczego bowiem oko nie dojrzało,

Choć drzewa gmachem czystej akustyki

Wibrują pieśnią, którą niebo drżało

Jakoby głośnik weń wrzącej muzyki.


Jeszcze nie wiosna, a już ją zwiastują

Zimową porą ptaki świętujące.

Trele dni ciepłe zgodnie anonsują,

Chociaż powietrze deszczem smakujące


Zdradza przekorę owej wesołości,

Co się nadziei tembrem rozprzestrzenia

Mimo jesienno - późnej ponurości

Wiszącej gęsto baldachimem cienia


Jak zadaszenie nad amfiteatrem,

W którym to scena razi odrzuceniem

Ledwo muskana latarń płowym światłem,

Obwarowana gałęzi zbrojeniem


A w pustostanie swego zapomnienia

Tętniąca duchem rewii w swym rozkwicie...

Wśród zgliszczy stoję zimy bez wątpienia,

Gdzie w nagich drzewach słyszę świeże życie,


Przez co mnie radość przepełnia szalona,

Która podrywa me stopy do tańca.

Wracam do domu nowo narodzona.

W tle gaśnie myśli zmęczonych szarańcza.


Lekkim się ciało wydaje i prężnym,

Mimo że Ziemia jest doń przyklejona.

Krokiem mięciutkim, choć stabilnym, mężnym

Jestem batutą czasu prowadzona


Jak baletnica na nitce dotyku,

Która ją trzyma, by nie uleciała,

Gdy ta pętelką jak wokół guzików

Piruetami w powietrzu fruwała.


Dobrze się zaczął dzień, choć luty wschodzi

I spustoszenia aurę swą roztacza.

Człowiek przy dźwiękach ptasich trelów chodzi

I w dobry nastrój rozmarzeniem wkracza.


Dobry dzień dzisiaj wróży wczesny ranek.

Trudno się zatem zniechęcić do życia.

Jaśnieje niebo zza zwiewnych firanek

Drzew, co nie mają już nic do ukrycia,


Bo ptactwo nagle zeń się gdzieś rozpierzchło

Wyparte miasta zgiełkiem i hałasem.

To, co rozkoszne, obok cicho przeszło

I tylko zegar trąca struny basem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz