Och, jakże jesteś kruche, drogie życie,
Jakoby kartka w dłoni spopielona,
Którą to w palcach czas rozciera skrycie
Która w opuszkach zdaje się mielona,
I jak ta kartka smugą pozostajesz
Na skórze śladem szarego nalotu.
Wiatr cię rozrzedza, a ty się poddajesz,
Nie czyniąc jego westchnieniom kłopotu,
Więc i biomasa twego spopielenia
Zostaje w końcu całkiem usunięta,
Nie mając nawet żadnego znaczenia,
Bo… któż na lata skład jej zapamięta?!...
Przemijasz, życie, przechodzisz bez wieści
Jakbyś to było niezauważone.
Twój bagaż w jednej kieszeni się mieści,
Dlatego bywasz błędnie wycenione,
Bo… któż nad tobą, życie, się pochyli,
Przyjrzy dokładnie bezcennym drobiazgom?!
Ten, co chce więcej, bezsprzecznie się myli –
Gwiazda na niebie nie równa jest gwiazdom,
Które się zdają diamentów skarbnicą,
A są skupiskiem wodoru i helu,
Co przy jądrowej fuzji pięknie świecą
Złotą monetą w bogatym portfelu,
Dlatego trzeba cię, życie, poznawać
W strukturze twojej głębokiej natury.
Twoją prostotą nie wolno się zrażać,
Choćby twój obraz zdawał się ponury.
Być może z bliska jesteś jak hel, wodór,
Które pochłania przestrzeń czarną dziurą,
Być może jesteś nijakie na pozór,
Razisz mizerną, zgarbioną posturą,
Lecz, gdy się tobie ktoś przyjrzy z dystansem,
Dostrzeże okiem blask wiecznej nadziei,
Która się ciągnie jasnym, srebrnym pasem,
Miliardem iskier spiralą się mieni
I nad codzienną przyziemnością bycia
Drogą się Mleczną rozlewa wokoło,
Karmiąc i ciało, i duszę do syta,
Gdy los z człowiekiem czyni niewesoło.
Trzeba cię zatem, życie, przyjąć czule
Jak strudzonego wędrowca w gościnę –
Z tą świadomością w ramionach cię tulę,
Bo przecież z tobą, życie me, przeminę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz